środa, 14 maja 2014

Cześć!

Kochani moi! ;)
Mam pytanie, czy według Was powinnam coś może zmienić, albo ulepszyć na moim blogu? Chodzi mi zarówno o stronę wizualną jak i o samo opowiadanie. Chciałabym, żeby Wam się wygodnie czytało i żeby ogólnie było tu jak najmniej niedociągnięć. 
Jeśli macie jakieś pytania, to również z chęcią na nie odpowiem.
Pozdrawiam xx.  
+Jak podoba się nowy wygląd? 

poniedziałek, 12 maja 2014

Rozdział 11

Przepraszam za wszelkie ewentualne błędy, ale nie miałam czasu. Tylko przeleciałam cały tekst, więc pewnie czegoś nie wychwyciłam.Tak jak obiecałam, zrobiłam wszystko co w mojej mocy, żeby rozdział był wcześniej, więc o to jest. Mam nadzieję, że się Wam spodoba, chociaż ja osobiście jestem nim zawiedziona.Chciałabym Was też prosić o zostawianie komentarzy, bo bardzo chcę wiedzieć co jeszcze według Was powinnam zmienić lub poprawić.Cóż nie pozostaje mi nic innego jak życzyć miłej lektury i miłego tygodnia xxx. 

____________________________________________________________________

- To co, Iv? Jakieś plany na wieczór? – zapytał Colson i poruszył znacząco brwiami.
Jechali do domu Iwony i tańczyli do muzyki z radia. Dziewczyna cały czas głaskała Daisy i myślała o reakcji swojej mamy, gdy zobaczy ogromnego czworonoga w swoim domu. Cassie co chwilę wyginała ręce do tyłu, żeby tylko musnąć delikatną sierść psa.
- Obiecałam mamie, że zjem kolację z nią i Adamem – odpowiedziała wyrwana z zamyślenia i udała entuzjazm.
- Och, rozumiem. Chcieliśmy cię zabrać z Cassie do kina – uśmiechnął się i wzruszył ramionami.
- No cóż… Ale za to jutrzejsze popołudnie chętnie spędzę z waszą dwójką – rzuciła i uśmiechnęła się do szkraba siedzącego na siedzeniu pasażera. – Oczywiście jeśli tylko macie ochotę.
- Zadzwonię do ciebie jutro rano, bo nie wiem jak z chłopakami itp. – powiedział Colson.
- Ok – uśmiechnęła się Iv i znów całą swoją uwagę skupiła na Daisy.
Ciszę przerwał dzwonek telefonu, który odebrał chłopak i zaczął mówić coś o wyjściu na kolację itp., co przypomniało Iwonie, że miała napisać do Kyle’a. Wyjęła z kieszeni swoją komórkę i spojrzała na zegarek. 17:42. Wybrała numer Simmonsa i wystukała treść wiadomości:

Masz zaproszenie na kolację od mojej mamy. O 20:00 u nas w domu. Jak się na to zapatrujesz?

Iwo xxx

Kliknęła „Wyślij.” licząc na szybką odpowiedź. Miała nadzieję, że Kyle się zgodzi, bo chciała, żeby spędził trochę czasu z jej rodziną, a poza tym chciała też spędzić z nim jak najwięcej czasu przed tą trasą. Głaskając psa i czekając na wiadomość zaczęła wsłuchiwać się w rozmowę Colsona i Cassie.
Patrzyła na tą dziewczynkę i nie mogła się nadziwić jej urodzie. Jak na pięciolatkę była naprawdę bardzo mądra i przepiękna. Ciemna karnacja po mamie i wielkie brązowe oczy czyniły to dziecko nadzwyczaj uroczym. Lokowane, brązowe włosy jedynie dodawały uroku.
Po kilku chwilach telefon w rękach Iwony zawibrował. Odblokowała ekran i otworzyła SMSa

Randka z Twoją mamą brzmi obiecująco. Niestety nie zostawię Dana samego, a Will i Wood wyszli na miasto, więc my utkwiliśmy w apartamencie.
Przepraszam, słońce.

Kyle xxxxx

Iwo westchnęła  i z uśmiechem na twarzy odpisała chłopakowi.

Zbierz przyzwoitkę ze sobą, coś wymyślimy.
P.S. Przynieście swoje zdjęcia z autografami, bo chyba mam fankę w domu. ;-)

Iwo xx

Wysłała i po jakiejś minucie dostała opowiedź.

Ok! W takim razie do zobaczenia, piękna. (Dan mówi cześć.)

Kyle xx

Zaśmiała się, bo wyobraziła sobie Daniela, który z głupią miną macha na powitanie i ogólnie zachowuje się jak przedszkolak. Wystukała tylko „Ok.” i schowała telefon z powrotem do kieszeni.
- Zaraz będziemy – rzucił Colson i odwrócił głowę do tyłu. - Czemu się nie odzywasz?
- Zamyśliłam się – wzruszyła ramionami Iv.
- Ciociu, kiedy znowu cię zobaczę? – zapytała Cassie, gdy podjechali pod dom dziewczyny.
- Możesz do mnie wpaść kiedy tylko będziesz chciała. Zawsze znajdę dla ciebie czas – uśmiechnęła się Iwo i wychyliła do przodu, żeby pożegnać dziewczynkę. – Do zobaczenia, kochanie.
Cassie mocno się przytuliła i wyszeptała na ucho, że będzie tęsknić.  Iwona otworzyła drzwi, delikatnie wypchnęła Daisy i sama mozolnie wygrzebała się z samochodu. Z ulgą się rozciągnęła, nogi miała całe zdrętwiałe od wielkiego psiska, które leżało jej na kolanach przez blisko 40 minut.
- To cześć – Colson stanął przed dziewczyną i przytulił ją na pożegnanie. – Pamiętaj o tej pizzy, musisz mi wszystko opowiedzieć.
- Tak, tak – uśmiechnęła się Iv. – Pa, Colson.
Chłopak zapakował się z powrotem do auta i machając, odjechał razem z Cassie do domu.
Iwo kucnęła przed Daisy i zaczęła ją głaskać po pysku.
-Witaj w domu, mam nadzieje, że moja mama nas nie oskóruje – wymamrotała, a pies szturchnął ją swoim mokrym nosem. – No to chodźmy.
Pociągnęła smycz i ruszyła w stronę drzwi. Nacisnęła klamkę z wahaniem.
- Mamo! – krzyknęła stojąc w progu.
- Jestem w kuchni! – odpowiedziała kobieta.
- Chodź tu, proszę – zawołała Iv i poczuła lekki stres.
- Już idę! – powiedziała mama i po chwili wyjrzała zza kuchennych drzwi. – Co to?!
- Daisy – odrzekła dziewczyna z uśmiechem na twarzy i wzruszyła ramionami.
Kobieta stała przez chwilę w korytarzu a jej twarz nie zdradzała żadnej emocji.
- Ok, a co ona tu robi? – zapytała spokojnie.
- Nowy członek rodziny – rzuciła Iwo, kucnęła przy psie i zaczęła gładzić go po całym ciele. – Piękna jest, co?
- Słucham? Żartujesz, prawda? – niedowierzała mama.
- To była miłość od pierwszego wejrzenia. Ocaliłam ją, przygarnęłam ze schroniska – zaczęła mówić dziewczyna patrząc z czułością na psa.
Kobieta podeszła do suczki i również przed nią kucnęła, patrzyła na nią chwilę i uśmiechnęła się.
- Jest piękna, masz rację – przyznała. – Cóż, teraz już nie ma wyjścia, psina zostanie z nami – westchnęła.
- Dziękuję! – Iwona uścisnęła mamę. – Jutro z samego rana pójdę do zoologicznego  po jakieś miski, szampon i inne rzeczy – powiedziała i spojrzała na Daisy. – Słyszałaś, malutka? Zostajesz z nami!
Suczka zamerdała ogonem i zaczęła muskać pyskiem Iwo oraz jej mamę.
- Ja wracam do gotowania, muszę dokończyć kolację – zakomunikowała kobieta i ruszyła do kuchni.
- A właśnie, z Kylem będzie Dan, ok? – zapytała dziewczyna.
- Mówisz mi to, kiedy już wszystko jest gotowe, tak? – westchnęła mama. – Masz szczęście, że zrobiłam więcej spaghetti – po tych słowach wyszła.
- Chodź, Daisy – Iv odpięła smycz, wprowadziła psa do domu i zamknęła za sobą drzwi.
Pies zaczął chodzić po pokojach i ogólnie biegać w tą i z powrotem, Iwona patrzyła na to z szerokim uśmiechem. Cały czas patrząc na swojego pupila weszła za mamą do kuchni.
- Pomóc ci w czymś? – zapytała.
- Nie trzeba, już prawie wszystko gotowe – odpowiedziała kobieta. – Lepiej przejdź się do sklepu i kup Daisy jakieś jedzenie, bo nie mamy nic, co można by jej dać.
- Ok, kupić ci coś? – spojrzała na mamę.
- Wszystko mam, dzięki – pokręciła głową.
Iv przytaknęła i wyszła na korytarz, założyła skórzaną kurtkę, przewiesiła przez ramię torebkę i cmoknęła kilka razy na psa.
- Chodź! – zawołała.
Czworonóg podszedł do niej niepewnym krokiem. Dziewczyna ponownie przypięła smycz do obroży i wyprowadziła psisko na zewnątrz. Wyjęła z kieszeni telefon, podłączyła do niego słuchawki i włączyła Arctic Monkeys. Szła i kiwała głową w rytmie muzyki i podśpiewywała sobie pod nosem.
Kiedy doszła do sklepu, przywiązała do jakiegoś słupa smycz Daisy i pogłaskała ją po głowie. Wzięła małą paczkę jedzenia dla psa i butelkę wody mineralnej. Podeszła do kasy i westchnęła, gdy zobaczyła dosyć sporą kolejkę. Nagle poczuła wibrację w kieszeni, więc wyjęła telefon z kieszeni i spojrzała na wyświetlacz, otworzyła wiadomość od Alice.

Musimy się spotkać! Tęskniiiiiię!

Al.

Uśmiechnęła się i odpisała przyjaciółce.

No to może jutro? Śniadanie?

Iwo xxx

Zablokowała telefon i podniosła głowę. Ostatnia osoba, która przed nią stała właśnie płaciła za zakupy, więc Iwona już wyjęła portfel, żeby jak najszybciej opuścić sklep. Kasjerka zeskanowała wodę i karmę, dziewczyna zapłaciła, zabrała resztę i wyszła.
Wrzuciła do torby jedzenie dla Daisy, otworzyła napój i pochłonęła cały w kila chwil. Wyrzuciła butelkę do kosza, odwiązała smycz i razem z psem ruszyła do domu. Nadal słuchała muzyki i zamyślona, tanecznym krokiem z zamkniętymi chwilami oczami szła do przodu.
Nagle wpadła na kogoś, wyjęła słuchawki z uszu i spojrzała na osobę, którą staranowała. Przed Iv stała śliczna, wysoka dziewczyna o blond włosach. Ze zrezygnowaniem wypisanym na twarzy patrzyła na swoją bluzkę, która cała była oblana kawą.
- O mój boże! Przepraszam najmocniej – powiedziała Iwo i zakryła dłońmi usta.
- Nic się nie stało – westchnęła dziewczyna. – To tylko kawa, chyba się spierze.
- Naprawdę mi przykro, ale ze mnie łamaga – Iwona nadal przepraszała.
- Serio, to nic, takie rzeczy się zdarzają, prawda? – uśmiechnęła się nieznajoma.
- Daleko mieszkasz? – zapytała Iv.
- Kawałek drogi stąd.
- To zapraszam do mnie, ogarniesz się itd. – zaproponowała ze zmieszaniem.
- Nie, dam radę, dzięki – machnęła ręką dziewczyna.
- Pozwól mi się jakoś zrehabilitować – uśmiechnęła się zachęcająco Iwo.
- Ok, dzięki- odpowiedziała również z uśmiechem.
- Naprawdę nie ma za co, to w końcu ja cię oblałam, nie?
- Taa… - wzruszyła ramionami. – Tak przy okazji, mam na imię Natalie.
- Ja Iwo, miło mi.
- A co to za ślicznotka? – kucnęła przed psem Natalie i zaczęła go głaskać.
- Daisy, dziś przygarnęłam ją ze schroniska – rzekła z uśmiechem Iwona.
- Cudna – powiedziała i wstała. – No to w drogę, prowadź.
Dziewczyny zaczęły iść  mozolnie w stronę domu. Okazało się, że Natalie jest naprawdę w porządku  i mimo faktu, że chwilę wcześniej została oblana kawą była bardzo miła i widać było, że nie żywiła urazy.
Po kilku minutach były już na miejscu. Iv otworzyła drzwi, spuściła psa i wpuściła do środka Natalie.
- Mamo, już jestem! – krzyknęła i zdjęła kurtkę. – Chodź, dam Ci jakąś bluzkę – zwróciła się do koleżanki, na co ta odpowiedziała skinieniem głowy.
W pokoju Iwo znalazła jakiś top z nadrukiem i podała go poszkodowanej.
- Jeśli chcesz wziąć prysznic, czy coś, to nie ma sprawy – uśmiechnęła się życzliwie.
- Nie, dziękuję – Natalie wzięła bluzkę i spojrzała na Iwo. – Powiedz mi tylko, gdzie mogę się przebrać.
Iwona zaprowadziła ją do łazienki i podeszła do szafy, żeby wybrać jakieś świeże ubrania na kolację. Postawiła na koronkową bluzkę i kloszowaną spódniczkę ze skórki, do tego wyjęła z pudełka czarne koturny. Ułożyła rzeczy na łóżku, żeby upewnić się, że będą pasować. Poczekała chwilę i kiedy Natalie opuściła łazienkę sama poszła się przebrać, poprawić makijaż i ułożyć włosy.
Wyszła do pokoju po 10 minutach i podeszła do toaletki, żeby znaleźć swoje ulubione kolczyki w kształcie kulki.
- To ja chyba już pójdę – powiedziała Natalie, wstała i zaczęła zbierać swoje rzeczy.
- Nie przesadzaj, śpieszy ci się gdzieś? – spojrzała na nią Iwo.
- Niby nie, ale wychodzisz gdzieś, albo ktoś odwiedzi ciebie, więc nie będę ci przeszkadzała – machnęła ręką i uśmiechnęła się dziewczyna.
- Nie będziesz przeszkadzała! Przebrałam się na kolację – wzruszyła ramionami. – Poza tym moja mama i tak cię nie wypuści, więc chcesz czy nie, zostaniesz u mnie na kolację.
- No dobra, mam nadzieję, że to na pewno nie problem.
- Absolutnie  - pokręciła głową Iwo. – Będzie mi bardzo miło. Zostaw tu torebkę i chodźmy na dół – kiwnęła na łóżko, wyjęła ze swojej torby telefon i jedzenia dla psa, po czym obie ruszyły do kuchni.
- Swoją drogą bardzo ładna ta bluzka, chyba ci ją zawinę – rzekła Natalie.
- A bierz ją sobie, rzadko ją ubieram – zaśmiała się Iwona.
- Oj, żebyś nie żałowała swoich słów – odpowiedziała dziewczyna i wystawiła język.
- Mamo, to jest Natalie – wskazała na dziewczynę. – Oblałam ją kawą i zaproponowałam jej kolację w ramach przeprosin.
- Ok, nie ma problemu. Miło cię poznać, Natalie – uśmiechnęła się kobieta.
- Panią też – odpowiedziała z uśmiechem dziewczyna.
-  A ty masz szczęście, córko, że zawsze robię więcej jedzenia – spojrzała na Iwo.
- Jesteś najlepsza – pocałowała mamę dziewczyna. – Daisy, chodź! – krzyknęła, wyjęła z szafki miskę i nasypała do niej jedzenie. – Masz, słońce – pogłaskała psa, który wszedł do kuchni.
- Siadaj sobie Natalie – Iv wskazała na krzesło.
- Dzięki – rzekła i zajęła miejsce przy stole.
– Mamo, a gdzie jest Adam? – spojrzała na kobietę i usiadła na blacie.
- Powinien być za chwilę, pojechał kilka godzin temu po jakieś rzeczy do Hannah – odrzekła i wróciła do mieszania sosu.
- Ok – wzruszyła ramionami i spojrzała na zegarek, nie mogła się doczekać przyjazdu Kyle’a i Dana. 19:40.
Na myśl o jej chłopaku na twarz mimowolnie wstąpił uśmiech. Chciała go widzieć jak najczęściej i jak najdłużej. Dawno nie czuła potrzeby przebywania w czyimś towarzystwie tak bardzo. Mimo tego, że znali się w sumie od niedawna, to ciężko jej było wytrzymać dnia bez Kyle’a, nawet wymiana SMSów sprawiała, że humor od razu jej się poprawiał. Przypomniało jej się, że za kilka dni chłopaki muszą wyjechać, a ona dalej nie wiedziała, czy jechać z nimi. Postanowiła zostawić rozmyślania na ten temat na później, żeby nie psuć sobie wieczoru.
- Natalie, a gdzie ty w ogóle mieszkasz? – przerwała ciszę mama.
- Ee, w sumie to w centrum, kawałek drogi stąd – odpowiedziała dziewczyna.
- To po kolacji możesz u nas zostać, jeśli chcesz – spojrzała na nią kobieta.
- Nie, nie, ale dziękuję – pokręciła głową. -  Nie chcę państwu przeszkadzać, a poza tym muszę zająć się rano bratem, bo mama idzie do pracy. Zamówię taksówkę sobie taksówkę.
- W takim razie ktoś cię odwiezie, nie będziesz się ciągała taksówkami – uśmiechnęła się mama.
- Ja cię odwiozę, nie ma problemu – wtrąciła się Iv.
- Dzięki – odpowiedziała z uśmiechem Natalie.
Dzwonek do drzwi i szczekanie psa przerwało rozmowę. Iwona od razu zeskoczyła z blatu i poszła otworzyć.
- Heej – pierwszy podszedł do niej Dan i zamknął ją w żelaznym uścisku.
- Cześć – odpowiedziała i zaśmiała się. – Puść już, bo mnie udusisz.
- Ok – wypuścił ją z ramion i uśmiechnął się w ten uroczy sposób.
- Witam, słońce – podbiegł do niej Kyle, objął ją w talii i złożył na jej ustach namiętny pocałunek. – Tęskniłem.
- Rzeczywiście, bo tak długo się nie widzieliśmy – wystawiła język.
- No cóż, chciałbym mieć cię przy sobie cały czas, więc nawet te kilka godzin mi się dłużyło – wyszeptał jej do ucha i pocałował w czoło.
- Dan, zapraszam do kuchni – Iwo uśmiechnęła się do chłopaka.
- Ok! – odpowiedział  i pobiegł niczym sarenka we wskazane miejsce. – Czuję piękne zapachy! – zachwycał się, przekroczył próg i gdy zobaczył śmiejącą się mamę Iwony zmieszał się. – Dobry wieczór – przywitał się i spojrzał w podłogę.
- Dan, ty to robisz dobre wrażenie – klepnął przyjaciela po plecach Kyle. – Dobry wieczór, proszę pani. Miło panią widzieć – uśmiechnął się zyczliwie.
- Mamo, to jest Dan  – wskazała na Smitha stojącego jak jakaś niezdara. - Kyle’a już znasz  - spojrzała na zmieszaną i zaskoczoną dziewczyę, która siedziała na krześle z otwartą buzią. - A to jest Natalie, chłopcy – wskazała na koleżankę.
- Miło cię poznać – uśmiechnął się do niej Simmons.
- Tak, miło cię poznać – zawtórował mu Dan, spojrzał na nią szybko, posłał nieśmiały uśmiech i wrócił do podziwiania podłogi.
- Was też bardzo miło poznać – wydukała Natalie. – Czy wy, czy wy jesteście z Bastille?!
- Tak – odpowiedział Daniel.
- Chyba mamy tu fankę! – zaśmiał się Kyle.
- Uwielbiam waszą muzykę! – zachwycała się dziewczyna.
- Cóż cieszymy się bardzo – odpowiedział Simmons.
- Mogę zrobić sobie z wami zdjęcie? – poprosiła już nie krzycząc.
- Pewnie – uśmiechnął się Dan, a Kyle przytaknął.
- Daj telefon, ja zrobię zdjęcie – rzekła Iv.
Ustawili się do zdjęcia, chłopcy po boku, a Natalia z dziką radością na twarzy po śroku.
- Uśmiech! – wykrzyknęła.
Sfotografowała ich i oddała telefon dziewczynie. Była tak szczęśliwa, że spotkała swoich idoli. Od razu wstawiła zdjęcie na każdy możliwy portal, w sumie to nic w tym dziwnego. Każdy by się tak pewnie zachował, dlatego Iwo nie podeszła do tego krytycznie, wręcz przeciwnie.
Natalie i chłopcy rozmawiali, a mama gotowała. Iwona nalała sobie wody, oparła się o lodówkę i zaczęła sączyć napój. Kolejny dzwonek do drzwi i ponowne szczekanie psa wyrwały Iv z zamyślenia. Dziewczyna poszła otworzyć i w drzwiach zobaczyła Adama i stojących za nią Hannah z mężem.
- Mama się wkurzy – zaśmiała się Iwo.
- Dlaczego? – zapytał zaniepokojony Adam.
- Bo nie starczy jedzenia, mamy już 3 gości – odpowiedziała.
- O cholera – jęknął. – No cóż, jakoś damy radę.
Cała czwórka stanęła przed drzwiami kuchni, mama spojrzała na nich i wzniosła ręce do góry.
- No nie! Czy tak trudno wysłać SMSa, żeby powiadomić, że ktoś kogoś zabiera! – zaczęła marudzić kobieta.
- Przepraszam, kochanie – Adam podszedł do niej i objął ją w pasie.
- Nie starczy nam jedzenia – spojrzała na garnki.
- To co? Ja zadzwonię do pizzerii? – zaproponowała Iwo.
- Nie ma innego wyjścia – uśmiechnął się Adam.
- To zaprowadź wszystkich do jadalni, a ja zamówię – zakomunikowała.
- To chodźcie wszyscy za mną – machnął ręką na 5 gości, którzy gęsiego za nim ruszyli.
- Mamo nie przejmuj się, nałóż to co zrobiłaś, domówimy pizzę i tyle – wzruszyła ramionami Iv i wyjęła z kieszeni telefon.
Iwona i mama postawiły przed każdym z minimalną ilością spaghetti „na spróbowanie” oraz 4 ogromne pizze.
- No to smacznego! – powiedziała mama. – Częstujcie się. 

środa, 7 maja 2014

Rozdział 10

Cóż, po raz kolejny muszę przeprosić za tak długą nieobecność.
Mam dużo pomysłów, a rozdziałów nie piszę długo, ale znaleźć nawet te 2-3 godziny jest trudno. Cały czas mam coś do roboty i staram się jak mogę, ale naprawdę nie mam kiedy dodawać. Spisuję pomysły na wolnych kartkach itp., więc nie musicie się obawiać o brak nowych wpisów (przynajmniej w najbliższym czasie). 
Miłego czytania, mam nadzieję, że Wam się spodoba. Długi czas oczekiwania postarałam się zrekompensować równie długim rozdziałem.
Pozdrawiam! xxx

_____________________________________________________________

- Iv! – Dan próbował obudzić dziewczynę. – Iv, wstawaj, słyszysz?
- Coooo? – odepchnęła go i ziewnęła.
- Ruszaj swój kościsty tyłek i ogarnij się – rzucił po czym usiadł na łóżku i napił się wody. – Prysznic chyba dobrze ci zrobi – skrzywił się, zatkał nos palcami i zaczął kręcić głową.
- Nie może być aż tak źle! – zaśmiała się Iwona. – Ale nie powiem, subtelnie dajesz mi do zrozumienia, że cuchnę. Doceniam to.
- Masz jakieś 15 minut od tej chwili.
- Ok, ok, co za suchość w twoim głosie. Gdzie Kyle i reszta? – Iwo wstała powoli i skrzywiła się, gdy poczuła ból głowy.
- Pojechali do kuzynki Kyle’a, za godzinę mamy próbę, więc odwiozę cię do domu i spotkam się z nimi na miejscu.
Dziewczyna kiwnęła tylko głową i ruszyła powolnym krokiem pod prysznic.  Jedyne co mogła zrobić w tej hotelowej łazience to zmyć wczorajszy makijaż i się umyć. Nie wzięła ze sobą żadnych kosmetyków, ani ciuchów na zmianę, czego teraz żałowała. Letnia woda działa jednak kojąco i to wystarczyło. Ból głowy przestał chociaż trochę dokuczać,  nie wyglądała też już jak zwłoki, bo oczy nie były aż tak podkrążone.
Po 10 minutach weszła do salonu, oparła się o framugę i patrzyła na Dana oglądającego telewizję. Nawet z roztrzepanymi włosami, w okularach i zajadając się resztkami z poprzedniego wieczoru wyglądał przeuroczo. Ogólnie Iwona uważała go za naprawdę przystojnego faceta, cieszyła się, że ma go przy sobie.
- Jestem gotowa – oznajmiła i uśmiechnęła się do Daniela.
- Ok, już jedziemy – wstał i spojrzał na dziewczynę.  – Swoją drogą ślicznie wyglądasz,  nawet bez makijażu.
- Oj błagam cię, te okulary chyba nic nie dają – Iv lekko się zarumieniła.
Chłopak nic nie odpowiedział, tylko się uśmiechnął. Przeciągnął się i ruszył do pokoju, z którego po chwili wyszedł. Podrapał się po głowie, spojrzał na Iwo i zrobił dziwną minę.
- Co? – uniosła brew.
- Widziałaś może kluczyki od auta? – zapytał z głupim uśmiechem. – Z takim brelokiem w kształcie czterolistnej koniczynki.
- Nawet mnie nie denerwuj Smith! Dla odmiany ty rusz swój tłusty tyłek, bo się spóźnisz i mi będą to wypominać.
- Dobra, dobra – podniósł ręce do góry. – Daj mi chwilkę, zaraz je znajdę.
Dan zaczął biegać po wszystkich pomieszczeniach w apartamencie, przerzucał wszystko z miejsca na miejsce i robił jeszcze większy syf, niż był kilka minut wcześniej. Iv przyglądała się temu z boku i tylko kręciła głową. Korzystając z wolnej chwili poszła do kuchni po wodę. Otworzyła szafkę, stanęła na palcach i wyjęła szklankę, przy okazji strącając na ziemię klucze, których szukał chłopak. Nalała sobie wody i wyszła z powrotem do salonu.
- Ty idioto – zaśmiała się i upiła łyk napoju.
- Co znowu? – rzucił z rezygnacją niebieskooki i spojrzał na dziewczynę.
- Znalazłam twoją zgubę – rzuciła klucze w stronę Daniela – w szafce ze szklankami.
- Aaaaa! – uśmiechnął się. – Musiałem je tam zostawić, jak rozmawiałem przez telefon i sięgałem po kubek.
- Dobra, nie ważne – machnęła ręką Iv. – W drogę.
Chłopak zamknął apartament i razem z Iwoną zeszli na parking przed hotelem. Dan otworzył jej drzwi, jak prawdziwy dżentelmen, po czym sam zajął miejsce kierowcy
- Ale mnie boli głowa – zaczął marudzić, gdy już odpalił silnik.
- No co ty nie powiesz – sapnęła.
Rozmawiali przez całą drogę do domu Iv. Śmiali się i śpiewali. Dziewczyna strasznie zachwycała się głosem niebieskookiego. Nawet na żywo, podczas jazdy samochodem brzmiał cudownie  i nadzwyczaj czysto. Aż głupio jej było ukazywać jak wielkim beztalenciem jest w tej dziedzinie.
Po około 30 minutach podjechali pod dom Iwo.
- To ja lecę, dzięki za podwiezienie – rzuciła, pocałowała Daniela w policzek i otworzyła drzwi samochodu.
- Nie ma za co, do zobaczenia – uśmiechnął się i pomachał jej na pożegnanie.
Iv weszła do środka, zrzuciła buty i weszła po salonu, po czym od razu walnęła się na kanapę.
- Hej słonko – powitała ją mama. – Gdzie się podziewałaś całą noc?
- Czeeść – ziewnęła. – Byłam na randce z Kylem i spałam u niego w hotelu – wymamrotała w poduszkę dziewczyna.
- Chyba wolałam nie wiedzieć – westchnęła kobieta i zaśmiała się. – Dziwnie słuchać od swojej córeczki, że spała sama z chłopakiem w jego mieszkaniu.
- Byliśmy wynajętym apartamencie i nie sami, więc nie masz się czego obawiać – powiedziała Iwo i zmieniła pozycję na siedzącą. – Poza tym spałam na fotelu, jeśli ma cię to jeszcze bardziej uspokoić.
- To z kim byliście? – zapytała mama z zaciekawieniem, ale nie była wścibska.
- Z jego kolegami z zespołu – uśmiechnęła się.
- O, Kyle ma zespół? – zdziwiła się i spojrzała na córkę. – Tak na marginesie to chciałabym go poznać, nie wiem, może zaproś go na kolację, czy coś?
- Bastille, tak się nazywają… – wyszczerzyła się dziewczyna.
- Coo?! Ci od Pompeii i Laury Palmer? – wykrzyknęła mama z entuzjazmem.
- Boże, to przerażające, że ty nawet znasz tytuły ich piosenek – wymamrotała Iv. – A co do kolacji, to ok, jeśli nie Adam będzie gotował.
- Ja coś zrobię, jego bym nawet nie prosiła – zaśmiała się kobieta.
- Idę się przespać – rzuciła dziewczyna, pocałowała mamę w policzek i udała się do swojego pokoju.
Iwo zdjęła z siebie ubrania, wrzuciła je do prania i przebrała się w luźny T-shirt i szorty. Włączyła telewizor i położyła się do łóżka. Wybrała jakąś romantyczną komedię, ale zasnęła w połowie filmu.
Obudziło ją pukanie do drzwi. Rozciągnęła się i sapnęła niezadowolona.
- Kogo niesie? – powiedziała z wyrzutem.
- To ja – zajrzał do pokoju i rzekł z uśmiechem Adam.
- Co tam? – odwzajemniła uśmiech i podciągnęła się do pozycji siedzącej.
- Chciałem z tobą jeszcze raz porozmawiać o mojej córce – wymamrotał i spojrzał na Iv.
- Słucham?
- Jesteś pewna, że nie będziesz miała nic przeciwko co do jej pobytu tutaj? Wiem, że mówiłaś, że jesteś pozytywnie nastawiona do tego pomysłu, ale czuję się po prostu zobowiązany do tego, żeby jeszcze raz zapytać – powiedział i usiadł obok dziewczyny. – Chcę, żebyście wszystkie 3 czuły się dobrze, jakby nie było jesteście najważniejszymi kobietami w moim życiu.
- Na pewno nie mam nic przeciw, wręcz przeciwnie – odpowiedziała. – Poza tym, nie przesadzaj z tymi czułymi słówkami – szturchnęła go w żebra.
- Ałć?! – Adam udał urażonego i zaczął szczypać Iwonę po brzuchu.
- Dobra, dobra! – wysapała. – Już przestań! Proooszę!
- W takim razie jutro powitamy nowego domownika – uśmiechnął się po raz kolejny i wyszedł z pokoju.
Dziewczyna zwinęła się w kulkę i spojrzała na telefon. W sumie to nie mogła się doczekać jutrzejszego dnia, bardzo chciała już poznać tę małą.
Była godzina 15:21. Jak ten czas szybko leci, pomyślała. Podniosła się z łóżka i poszła umyć porządnie twarz po całej nocy w makijażu. Włączyła po drodze muzykę i weszła do łazienki.
Kiedy robiła sobie peeling i śpiewała „Pompeii” usłyszała dzwonek swojego telefonu, więc szybko podbiegła do biurka.
- Słucham? – odebrała.
- Co robisz? – usłyszała głos Colsona w słuchawce.
- Ciebie też miło słyszeć – odpowiedziała zgryźliwie Iv.
- Ok, ja też bardzo tęskniłem, bla bla bla – odgryzł się chłopak. – A teraz mów, co robisz?
- Peeling.
- Co? – zapytał zdzwiony. – Dobra, nie ważne. Za ile będziesz gotowa do wyjścia?
- Zależy dokąd miałabym iść – usiadła na łóżku i zapytała.
- Muszę dziś iść do schroniska w ramach… y… charytatywnej akcji i nie chcę być tam sam – udał smutnego – i tak pomyślałem, że wezmę ciebie.
- Słucham? Do schroniska? Dla zwierząt? – zaakcentowała dwa ostatnie słowa dziewczyna.
- Tak, wiem. To do mnie nie podobne i…
- To żadna akcja  charytatywna! – przerwała mu i wykrzyknęła z uśmiechem na twarzy Iwo. – Obiecałeś coś pewnie Cassie, a żaden chłopak nie chce z tobą iść!
- Tak… - rzekł i westchnął. – Przejrzałaś mnie. Ale zgadasz się, czy nie?
- Ok, będę gotowa za 20 minut.
- To my już po ciebie jedziemy – odpowiedział z entuzjazmem w głosie. – Dzięki.
- Odwdzięczysz się – powiedziała na pożegnanie i zakończyła połączenie.
Iwona weszła z powrotem do łazienki i zmyła z twarzy maseczkę. Podeszła do garderoby tanecznym krokiem i wybrała luźną koszulkę na ramiączkach oraz czarne jeansy. Założyła na siebie wybrany zestaw, po czym zrobiła delikatny makijaż i spięła włosy w wysokiego koka. Nałożyła jeszcze tylko naszyjnik z sową i skórzaną bransoletkę. Spakowała do torebki telefon, portfel, klucze i inne drobiazgi, po czym zeszła na dół.
- A ty gdzie się znów wybierasz? – zapytała mama, gdy Iv pojawiła się w kuchni.
- Jadę z Colsonem i Cassie do schroniska – siadła na blacie dziewczyna i spojrzała na kobietę.
- Nie możesz chociaż raz być w domu przynajmniej przez kilka godzin? Może spędzić trochę czasu z matką? Nie robię ci wyrzutów, ale dawno nie jadłyśmy wspólnego posiłku, bo zawsze któreś z nas albo nie miało czasu, albo byłaś obrażona na Adama – wyrzuciła z siebie mama.
- Wiem… - westchnęła w odpowiedzi Iwo. – W takim razie obiecuję ci, że dziś będę na kolacji.
- Ok, trzymam za słowo – wyciągnęła do córki rękę i pokiwała „grożąco” palcem. – O 20 wszystko będzie na stole.
- Dobra, ja lecę bo już po mnie przyjechali – powiedziała gdy usłyszała klakson samochodu, pocałowała mamę w policzek i wybiegła na korytarz.
Założyła szybko buty i wyszła z domu. Idąc w stronę stojącego na podjeździe auta ujrzała najsłodsze w świecie dziecko, biegnące w jej stronę z otwartymi ramionami i szerokim uśmiechem na twarzy.
- Ciocia Iv! – wykrzyknęła głośno Cassie.
- Cześć słoneczko! – odpowiedziała z takim samym entuzjazmem i przytuliła ją mocno.
- Stęskniłam się – wymamrotała dziewczynka i zaczęła niezdarnie głaskać Iwo po włosach.
- Ja też, kochanie. Uwierz, że ja też – podniosła ją i musnęła palcem nosek. – Co u ciebie słychać? Opowiadaj.
- Jadę z mamą do babci na caaaały miesiąc – klasnęła w ręce.
- A ze mną to już się nie przywitasz? – zrobił dziwny grymas Colson i podszedł do Iv.
- Hej, oszuście – uśmiechnęła się i przytuliła chłopaka.
- Ej, ej! Nie znasz całej sytuacji, to ten mały brzdąc chciał ci zrobić niespodziankę i kazał mi kłamać! – podniósł ręce w obronnym geście i wskazał na Cassie.
- Och, w takim razie, wybaczam – kiwnęła głową z poważną miną Iwona.
- To co? Pakujcie się do środka i w drogę – zarządził chłopak.
Jechali przez około 30 minut i cały czas rozmawiali. Dziewczyna bardzo się cieszyła, że może spędzić trochę czasu ze swoim najlepszym przyjacielem i jego córką Dawno ich razem nie widziała, już nie wspominając o wspólnym wyjściu.
- Dobra, a teraz mi powiedz, czemu akurat schronisko dla zwierząt? – Iwo szła ramię w ramię z Colsonem i spojrzała na niego.
- Obiecałem jej, że dostanie jakiegoś zwierzaka, no więc jesteśmy – wskazał rękoma na budynek. – Tylko, że psina, czy co tam młoda wybierze, będzie u mnie w domu, bo jej mama się nie zgodziła.
- Ok, a tak swoją drogą to co u niej słychać? – zapytała z uśmiechem Iv i podążyła wzrokiem za Cassie, która biegła przed nimi i co chwilę ich pośpieszała.
- U Lexy? Chyba wszystko ok, przynajmniej tak mówi – wzruszył ramionami i objął przyjaciółkę ramieniem. – A jak u ciebie?
- Działo się – westchnęła. – Dużo by opowiadać, ale tak w skrócie to chyba mam chłopaka oraz od jutra mieszka z nami córka Adama, z którym jestem w stu procentach pogodzona i ogólnie jesteśmy jak najlepsi kumple – naśladując Colsona wzruszyła ramionami i znów spojrzała na szkraba idącego przed nimi.
- Och, rzeczywiście trochę się działo – odpowiedział zaskoczony. – W takim razie jutro albo pojutrze zabieram cię na pizzę i opowiesz mi o tym swoim chłoptasiu, ale teraz wróćmy do nowej współlokatorki. Ile jego córka ma lat?
- Nie wiem, chyba około 10. Ogólnie to matka pije, więc dlatego ma być z nami. W sumie to nie mam nic przeciwko – uśmiechnęła się. – Ale Adam tak się zmienił od ostatniej kłótni z moją mamą, że brak słów. Jestem pod ogromnym wrażeniem.
- Cóż, miejmy nadzieję, że tak zostanie – przytulił Iwo i posłał jej swój najbardziej czarujący uśmiech. – A teraz chodźmy wybrać zwierzaka dla mojej córeczki.
- Taaaak! – wykrzyknęła Cassie, gdy usłyszała słowa Colsona.
Cała trójka weszła do schroniska i po krótkiej rozmowie z jakąś kobietą odpowiedzialną za zwierzęta weszli do środka.
Wszystkie zwierzaki były bardzo zadbane, klatki też były w dobrym stanie itp., ale Iwonę i tak coś chwyciło za serce i gdy zobaczyła te wszystkie biedne stworzenia, które skakały i cieszyły się na ich widok to łzy same cisnęły jej się do oczu. Zawsze się wzruszała gdy widziała bezpańskiego psa, czy kota. Tępiła ludzi, którzy wyrzucali zwierzęta, czy też źle je traktowali.
Szła i koncentrowała się tylko na wstrzymywaniu łez, Colson to zauważył i uśmiechnął się do niej pocieszająco.
- Jak księżkiczko? Wybrałaś już? – zapytał chłopak Cassie.
- Chciałabym je wszystkie wziąć do domu, ale wiem, że tak nie można – posmutniała.
- Przykro mi, ale masz rację – Colson wziął córkę na ręce i wskazał ślicznego szczeniaka, czarnego labradora. – Co powiesz o tym, skarbie?
- Jest śliczny! – pisnęła mała. – Ciociu, a ty co sądzisz?
- Też uważam, że jest piękny – uśmiechnęła się. – To co, słońce? Zdecydowałaś?
- Tak! – odpowiedziała dziewczynka.
- To ja idę po tamtą panią – zwróciła się do Colsona Iwo  i ruszyła w stronę drzwi wejściowych.
- Już państwo wybrali jakiegoś pupila? – zapytała kobieta.
- Tak – odpowiedziała Iv.
- Cieszę się – uśmiechnęła się szczerze. – Dobrze, że są jeszcze ludzie tacy jak państwo. Proszę zachęcać swoich znajomych i bliskich do adopcji, bo zwierzęta są naprawdę zadbane, a przybywa ich coraz więcej, z czym wiąże się coraz mniejsza ilość miejsc w schroniskach.
Iwona kiwnęła głową i odpowiedziała kobiecie smutnym uśmiechem.
- Więc, młoda damo? – kobieta zwróciła się do Cassie. – Którego zwierzaczka sobie upatrzyłaś?
- Tego rabradra – odpowiedziała, a jej przejęzyczenie wszystkich rozśmieszyło.
- Labradora – poprawił ją Colson. – Tego czarnego, tutaj – wskazał na pieska i spojrzał na kobietę.
- Och – westchnęła smutno i otworzyła klatkę.
- Coś się stało? – zapytała Iwo.
- Nie, skąd – odpowiedziała. – Tylko, że ten piesek przywieziony został ze swoją siostrzyczką, która chowa się pewnie pod kocami – wolontariuszka odkryła materiał, pod którym leżał kolejny piesek, niemal identyczny jak tamten, tylko z białymi łapkami.
- Tatusiu, co teraz zrobimy? Nie chcę rozdzielać tych dwóch piesków – posmutniała Cassie i spojrzała na chłopaka swoimi wielkimi, brązowymi oczami z wyraźną prośbą.
- Ech - westchnął Colson. – Weźmiemy oba – powiedział do kobiety. – Nie wierzę, że to robię – spojrzał na Iwo z zaskoczeniem w oczach.
- Nie ma problemu – odpowiedziała już z uśmiechem na twarzy wolontariuszka, a dziewczynka zaczęła skakać i całować tatę. – Proszę bardzo – podała mu dwa pieski w małych. – Zapraszam do biura, potrzebuję podpisu któregoś z państwa.
- Dobrze – powiedział Colson – Chodź, księżniczko – kiwnął na tańczącego ze szczęścia szkraba.
- Przepraszam, czy jest tu może toaleta? – zapytała Iv.
- Tak – odwróciła się do niej pani. – Za klatkami w lewo.
- Dziękuję.
Iwo uzgodniła z Colsonem, że spotkają się przy samochodzie i ruszyła do łazienki.
Gdy szła już w kierunku drzwi od budynku, mijając setki klatek ze zwierzętami, zauważyła psa, który jako jedyny nie skakał, ani nie szczekał, tylko leżał bez ruchu ze smutkiem w oczach.
- Cholera, teraz to ja nie wierzę, że to robię – wymamrotała sama do siebie dziewczyna i kucnęła przed kojcem tego zwierzaka. Patrzyła na niego przez kilka minut, westchnęła z rezygnacją, uśmiechnęła się do siebie i biegiem ruszyła do biura.
- Przepraszam? – wydyszyła przez lekko przyśpieszony oddech.
- Tak? – odpowiedziała wolontariuszka.
- Znalazłam pupila dla siebie – posłała kobiecie szczery uśmiech.
- Proszę prowadzić – wzięła jakąś smycz i odpowiedziała z entuzjazmem w głosie.
Iwona poprowadziła do klatki.
- To ten – powiedziała Iv, gdy doszły na miejsce.
- To Akita Amerykańska, tak się nazywa ta rasa. Suczka ma imię Daisy, długo czeka na dom, ogólnie nie jest w żadnym stopniu agresywna, ale nie ufa żadnemu naszemu wolontariuszowi.
- Miejmy nadzieję, że się u mnie zadomowi.
Kobieta zapięła psa i podała smycz Iwo, która schyliła się do nowego pupila i zaczęła go głaskać po pysku.
- Proszę – rzuciła. – Może jeszcze pani ze mną pójść do biura?
- Oczywiście – odpowiedziała dziewczyna.
Po 10 minutach i kilu ruchach ręką, Iv wyszła ze schroniska w posiadaniu nowego zwierzaka.
- A to co? – uśmiechnął się do niej Colson?
- No cóż, to była miłość od pierwszego wejrzenia – wzruszyła ramionami.
- Ciociu, jaki on piękny – wykrzyknęła Cassie, podbiegła do psa i zaczęła go delikatnie głaskać.
- Ma na imię Daisy – powiedziała Iv do dziewczynki. – Siądę z nią z tyłu, możesz przełożyć fotelik Cassie na miejsce pasażera? – zapytała chłopaka.
- Ok, nie ma problemu – odpowiedział, spojrzał na Daisy i pokręcił z uśmiechem głową.
Minęło kilka chwil i w trójkę, bogatsi o 3 nowe pupile, ruszyli do domu. Iwo siedziała na tylnym siedzeniu z ogromną suką wyłożoną na jej kolanach. Dziewczyna bawiła się sierścią pieska i myślała o reakcji swojej mamy na widok Daisy w jej domu.