środa, 26 lutego 2014

Rozdział 7

Jechali do kawiarni. Dan prowadził, więc dziewczyny pozostawiły mu wybór miejsca i spokojnie czekały aż dojadą. Iwona miała dosyć  irytujących dźwięków dobiegających z radia oraz ciszy panującej w samochodzie. Wyjęła telefon z kieszeni, ale nie miała żadnych nowych wiadomości, więc schowała go do torebki.
Wyglądało na to, że jedynie Iv czuje się dziwnie, bo nikt się nie odzywał. Zrezygnowana zagłębiła się w fotelu i podziwiała widoki przez okno.
      Jesteśmy! - rzekł Daniel po kilku minutach i zgasił silnik.
      Nareszcie, umieram z głodu – rzuciła Iwo.
Wyszli z auta i ruszyli w stronę kafejki. Lokal był dosyć  mały, ale przytulny. Umiejscowiony na obrzeżach, z dala od głośnego centrum miasta. W środku panował cudowny klimat. Wystrój utrzymany był w stylu rodem z lat osiemdziesiątych. Było tam tak intymnie, jakby każdy był stałym klientem od lat, żadnych „intruzów”.
      Mały Smith! – wykrzyknęła starsza kobieta zza lady i uśmiechnęła się serdecznie.
      Dzień dobry, pani Green – przywitał się chłopak i kiwnął głową.
      Siadajcie, siadajcie! - wskazała pani Green na stoły. - Zaraz do was podejdę.
Dan wybrał stolik w samym rogu sali.
      Wybierajcie – rzucił i zaczął przeglądać menu. - Wszystko jest przepyszne.
Dziewczyny również rozpoczęły oglądanie kart dań. Po kilku minutach kobieta podeszła do nich.
      Mogę spisać zamówienia? - zapytała z tym samym uśmiechem na ustach.
      Poproszę jajka z bekonem – zaczął Smith – hmm, podwójną porcję, czarną kawę i jabłecznik.
      Ja wezmę naleśniki z czekoladą i kawę latte – powiedziała Iwona.
      Eee, a ja poproszę sałatkę z kurczakiem i bagietki serowe i herbatę zieloną – uśmiechnęła się Liz.
      Dobrze – wymamrotała siwowłosa skrobiąc nazwy dań w notesie. - Zamówienia będą gotowe do 30 minut.
      Mały Smith, ha? - zagadnęła Alice. - Kto to?
      Długa i bardzo wstydliwa historia.
      Och Danny, Danny – wystawiła mu język blondynka. – Biedna kobieta. Szkoda mi jej jeżeli to jakaś twoja była niania i musiała słuchać twoich lamentów i jęków „Gdzie jest moja mama?! Ja chcę do mamy!” - zaczęła się śmiać i go przedrzeźniać.
      A ty Al? Przerzucasz się na zieleninę? – rzuciła Iwo widząc trochę zmieszanego Dana.
      Trzeba trzymać linię, no nie?
      Tak – uśmiechnęła się przebiegle. – Tylko mam nadzieję, że nie zaczniesz się odchudzać dla swojego nowego chłopaka. Uwielbia cię taką, jaką jesteś.
      O nie! - zaczerwieniła się Liz widząc zaciekawienie w oczach swojego kuzyna. - To. Było. Okropne. - syknęła.
      Uczę się od mistrzów – Iv puściła do przyjaciółki oko. - Pamiętaj, że cię kocham.
      Ok, ok, nieważne – machnęła ręką. - Idzie jedzonko!
      Taak! – Daniel od razu się wyprostował, a jego twarz rozpromieniła.
Zaczęli pałaszować. Iwona przyznała w myślach Danowi rację, jedzenie było wyborne. Była pewna, że to nie ostatni raz kiedy tu siedziała. Uwielbiała takie miejsca. Nie było tam ani wrzeszczących małolatów, ani głośno i długo rozmawiających przez telefon biznesmenów, którzy zakłócali spokój.
- Mm, pyszności! - powiedział niezrozumiale z pełnymi ustami niebieskooki.
Alice zaczęła kiwać głową z aprobatą.
      Danny, co jak co, ale gdzie można dobrze zjeść, to ty wiesz  – rzekła dziewczyna przełykając kolejne kęsy swojej zieleniny.
      Widzisz, nawet trawę mają świetną – mrugnął do swojej kuzynki.
Jedli przez kilka minut w ciszy i spokoju. Po prostu delektowali się pysznym śniadaniem. W tej chwili Iv nie czuła się niezręcznie. Cieszyła się swoimi naleśnikami w dobrym towarzystwie, słowa były zbędne.
      Czy wszystko wam smakuje? Donieść coś? - do ich stolika podeszła pani Green.
      Jest wyśmienite, jak zawsze – uśmiechnął się uroczo Daniel.
      Tak, wszystko jest genialne – zawtórowała mu Iv. - Poproszę jeszcze ciasto, specjalność lokalu – również posłała kobiecie uprzejmy uśmiech.
      Już się robi! - rzuciła i odeszła.
      Mm, kochani – Al podniosła wzrok znad telefonu. - Muszę uciekać, jestem umówiona.
      Ok, podwieźć cię gdzieś? - zapytał Smith.
      Nie, ale dziękuję – odpowiedziała. - Smacznego. Pa!
Iwo patrzyła jak blondynka wybiega z entuzjazmem z kawiarni. Machając im wsiadła do jakiegoś samochodu.
      Ciekawe gdzie poleciała – Dan wiódł wzrokiem za odjeżdżającą kuzynką.
      Chyba wiem – powiedziała wyrwana z zamyślenia Iwona.
Smith patrzył na nią wyczekująco, ale nie doczekał się odpowiedzi. Dziewczyna nie wiedziała, czy Lizzy chciałaby, żeby jej kuzyn wiedział o wszystkim, poza tym sama nie do końca wiedziała jak to wygląda. Domyślała się, ale wolała poczekać na resztę wyjaśnień od swojej przyjaciółki.
Specjalnością lokalu okazał się sernik, który tak smakował Iv, że delektowała się nim przez blisko 15 minut. Dokończyli jeść, podziękowali i wyszli.
      Jedziemy jeszcze gdzieś? - zaproponował niebieskooki. - Mam wolny dzień, miałem go spędzić z Alice, ale ona się zmyła. W domu nikogo nie ma i… Sama rozumiesz.
      W sumie to nie mam żadnych planów, więc czemu nie? – uśmiechnęła się.
      To gdzie jedziemy?
      Hmm – zaczęła się zastanawiać Iwo. - Zależy. Chcesz pozwiedzać, połazić, czy posiedzieć.
      Wiesz, nie mam nic zaplanowanego.
      Dobra, to możemy po prostu się powłóczyć, potem zobaczymy – wzruszyła ramionami.
      Ok – Dan obdarzył ją swoim najpiękniejszym uśmiechem.
Wsiedli do auta i ruszyli przed siebie. Zaczęli się zastanawiać gdzie spędzą dzień. Padło wiele miejsc, ale przy każdym było jakieś „ale”.
- Wiem! – wykrzyknął Smith.
- Wow, może wreszcie jakiś dobry pomysł – powiedziała zrezygnowana.
- Kręgle!
- O! Genialnyh pomysł, naprawdę! – Iv klasnęła w ręce. – Znam nawet kręgielnie, gdzie jest mały tłok.
- Jeszcze lepiej – rzekł niebieskooki.
Dojechali na miejsce. 2 razy zabłądzili, ale żadne się nie zdenerwowało, oboje się z tego śmiali.
Ludzi rzeczywiście było tam niewiele. Wystrój, jak to na kręgielni. Kilka torów, czerwone kanapy i małe stoliki.
Właściciel był przyjacielem ojca Iwony, często go widywała. Przychodził na grilla, obiady, czy inne spotkania rodzinne. On i jej tata byli bardzo blisko.
Pan Caroll był prawie sześćdziesięcioletnim wdowcem, jego żona umarła 15 lat wcześniej. Miał jednego syna, który mieszkał w Nowym Yorku, dlatego rzadko się z nim widywał.
- Dzień dobry, Iwo – przywitał się mężczyzna z entuzjazmem i przytulił dziewczynę. – Twój nowy chłopak?
- Dzień dobry – uśmiechnął się nieśmiało Dan.
- No chłopcze, pamiętaj, że to ja zostałem wyznaczony przez ojca tej oto pięknej młodej damy – pan Caroll wskazał na Iv – do skopania tyłka każdego kto ośmieli się ją skrzywdzić.
- To właściwie tylko mój kolega, więc bez obaw – wyjaśniła sytuację umierająca ze wstydu dziewczyna.
- Miło pana poznać, nazywam się Daniel Smith – przedstawił się i podał mężczyźnie rękę.
- Mi również, możesz mi mówić Sam – ujął dłoń chłopaka.
Iwona jeszcze przez chwilę rozmawiała z właścicielem. Pytała jak mu się żyje i zaprosiła go na grilla.
Po krótkiej pogawędce ona i niebieskooki wzięli buty do gry i ruszyli w stronę jednego z torów.
- Bardzo miły facet – zagadnął Dan.
- Tak.
Zaczęli grać. Iwonie szło świetnie, mimo że bardzo długo nie miała do czynienia z kręglami. Smith z kolei nie dawał rady. Biegał jak pokraka, z czego dziewczyna po cichu się śmiała, jednak wyglądał tak uroczo, że nie miała serca z niego szydzić. Bawili się cudownie dużo rozmawiali, Iv polubiła go jeszcze bardziej, jeżeli to w ogóle możliwe. Zamówili pizzę i colę, usiedli przy stole i zaczęli wsuwać.
- Właściwie – Daniel przełknął kęs – czemu „Iwona”? To nietutejsze imię.
- Mój tata był z Ukrainy i uparł się na to imię, a mama się zgodziła.
- Był z Ukrainy? – powtórzył.
- Tak, umarł kilka miesięcy temu – uśmiechnęła się smutno.
- Przykro mi.
- Daję radę, ale nie chcę o tym rozmawiać.
Jedli przez chwilę w ciszy.
- Podoba mi się – powiedział. – Iwona – powtórzył sobie jeszcze kilka razy. – Naprawdę ładne.
- Taa – wystawiła język.
- A skąd jest twoja mama?
- Stąd.
- A nazwisko masz po mamie czy tacie?
- Po tacie – odpowiedziała. – Dimitrova.
- Ślicznie brzmi w twoich ustach – mrugnął do niej.
- Zasypujesz mnie pytaniami, to teraz ty opowiedz coś o sobie – wyszczerzyła zęby, poprawiła się na fotelu i czekała.
- Hmm, nazywam się Dan Smith, mam jakieś 186cm wzrostu, wielkie stopy, kocham słodycze – oczy mu się zaświeciły – o tak, za słodycze oddałbym życie. Jestem z Anglii, tak jak moi rodzice. To chyba tyle.
- Na razie wystarczy – wystawiła język.
Dokończyli jeść. Pochłonęli całą pizzę, mimo że chyba żadne z nich nie było głodne. Po posiłku wrócili do gry.
- Taaaak! – wykrzyknęła dziewczyna, kiedy wygrała ostatnią kolejkę.
- Patrzcie na mistrza! – niebieskooki również krzyknął i wskazywał na nią rękoma, podbiegł do niej, wziął ją na ręce i zaczął się kręcić w kółko.
Iwo  bardzo się śmiała
Oddali buty, po długiej kłótni, Dan zapłacił.
- Wiszę ci jakieś piwo – powiedziała Iwona, kiedy już byli w samochodzie.
- Nie przesadzaj – rzucił chłopak.
- Po prostu nie lubię gdy ktoś za mnie płaci.
- Co w tym złego? – zdziwił się Dan. Poświęciłaś mi prawie cały dzień, przynajmniej tyle mogłem zrobić.
- Po pierwsze, nie ma w tym nic złego, tylko nie lubię się czuć od kogoś zależna, a po drugie, gdybym nie chciała z tobą spędzać czasu, to bym odmówiła – szturchnęła go w żebra.
- Ok, ok – uśmiechnął się.
- Ale jestem zmęczona – ziewnęła Iwo.
- Już cię wiozę do domu. Nie zasypiaj – klepnął ją lekko w udo.
- Nie zasnę, obiecuję.
- Tylko mi przypomnij drogę, bo nie chcemy znowu zabłądzić.
Dan odwiózł ją do domu, tak jak obiecał. Przytulili się na pożegnanie. Chłopak podziękował jej jeszcze raz, że poświęciła mu tyle czasu i odjechał. Iv ruszyła w stronę posesji, już miała złapać za klamkę, kiedy drzwi same się otworzyły.
- Co to za chłopak? – powitała ją sucho mama.
- Ciebie też miło widzieć – uśmiechnęła się ironicznie.
- Zostawiam cię na 2 dni samą w domu,  a tu jakiś obcy facet odwozi cię do domu.
- Tak, czuję się świetnie, dzięki, że pytasz. Urodziny też minęły mi cudownie. A co u ciebie? – nadal mówiąc sarkastycznie weszła do środka i rozebrała się. – To był kuzyn Alice. Jest bardzo w porządku. Byliśmy na kręglach. Zaprosiłam pana Carolla na piątkowego grilla, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko.
Zdenerwowana poszła do swojego pokoju i trzasnęła drzwiami. Włączyła muzykę i położyła się na łóżku. Wyjęła z torebki telefon i uśmiechnęła się na widok wiadomości od Kyle’a.


Cześć!
Mam nadzieję, że nie masz na jutro żadnych planów.
Kyle



Masz szczęście, planów na jutro brak J._
Iwo


Wystukała odpowiedź i ruszyła do łazienki.
Zmyła makijaż i, po całym dniu dosyć intensywnego ruchu, przynajmniej jak na nią, wzięła szybki prysznic. Wróciła do pokoju i wyjęła z szafy luźne szorty i T-shirt z logiem zespołu The Neighbourhood. Założyła na siebie wybrane ubrania, po czym zabrała się za sprzątanie.
Zanim zdążyła się zorientować było po 20, ale stwierdziła, że było warto zmarnować blisko 4 godziny na porządki. Pokój i łazienka wręcz lśniły, wszystko było estetycznie poukładane, nawet w szafach. Pozostało tylko odczekać kolejne 2 tygodnie do następnych „gruntownych porządków”.
Położyła się na łóżku i sprawdziła telefon. Kolejny SMS od Kyle’a.


To bądź gotowa o 17:00, tylko się nie spóźnij!
Kyle



Odpisała tylko „OK :P” i włączyła telewizor.
Prawie przysypiała, kiedy usłyszała pukanie do drzwi, więc krzyknęła „Proszę!”.
- Hej, mogę? – zapytała mama.
- Tak, wchodź – odpowiedziała i podciągnęła się na łóżku.
- Przepraszam, że tak do ciebie wyskoczyłam – uśmiechnęła się słabo.
- Nie ma za co, naprawdę – widząc swoją mamę z tym wyrazem twarzy Iwo po prostu nie potrafiła się na nią gniewać. – Coś się stało?
- Chyba pokłóciłam się z Adamem – mruknęła.
- Przykro mi – łzy cisnęły jej się do oczu za każdym razem, gdy kobieta, którą kochała najbardziej na świecie była smutna. – Wszystko wam się poukłada. Naprawdę, nie przejmuj się – przytuliła swoją mamę na pocieszenie. – Poza tym, kłótnie są normalne w związkach, tak? Dużo ludzi twierdzi, że są oznaką namiętności.
- Masz rację – zaśmiała się. – Tak czy owak, na dole czeka na ciebie jakiś przystojny młodzieniec – szturchnęła Iv w ramię. – Kolejny, którego nigdy nie widziałam.
- O nie! – dziewczyna aż podskoczyła. – Jak ja wyglądam.
- Jak naturalna piękność. Leć do niego, bo już trochę tam stoi.
Iwona szybko pobiegła do drzwi.
- Nie mogłem się doczekać, żeby cię zobaczyć – Kyle ją objął. – Wyglądasz pięknie – wyszeptał do ucha.
- Dziękuję – zarumieniła się.
- Nie ma za co, ja tylko mówię prawdę – mrugnął.
- Ze względu na to, że wyglądam niekorzystnie, możemy iść po prostu na tyły domu – uśmiechnęła się.
Rozmawiali przez dłuższy czas, brązowooki skradł Iwo kilka pocałunków. Dziewczyna czuła się wspaniale. Położyła się na kolanach Kyle’a i zasnęła, nawet nie wiedziała kiedy.
Chłopak wziął śpiącą Iwonę na ręce i wszedł do domu. Jej mama powiedziała mu, gdzie ma ją zanieść.
Położył ją na łóżku, przykrył kołdrą i oglądał przez kilka minut jak spała z błogim wyrazem twarzy. Uśmiechnął się, dał jej całusa w czoło, po czym zbiegł po schodach na dół, pożegnał się z mamą Iwo i odjechał do domu.

______________________________________________________________________________

Przepraszam, że tak rzadko dodaję rozdziały, ale uwierzcie, że nie mam kiedy.
Mam nadzieję, że mi wybaczycie. 
Pozdrawiam xx




piątek, 21 lutego 2014

Rozdział 6

  Iwona obudziła się i patrzyła w sufit. Wczoraj tylko się przebrała w jakiś stary T-shirt oraz spodenki i walnęła się na łóżko w swoim pokoju. Teraz leżała z szerokim uśmiechem na twarzy. Chciała tańczyć, śpiewać. Była przepełniona pozytywną energią. Spotkanie z Kylem sprawiło, że czuła się aż nadmiar szczęśliwa. Pocałunek.
Kiedy myślała o chwili, gdy ich usta się złączyły znowu czuła motylki w brzuchu. To był najbardziej namiętny a zarazem najdelikatniejszy pocałunek w jej życiu.
Wygramoliła się z pościeli, przeciągnęła się i podeszła do wieży na komodzie. Włożyła do odtwarzacza płytę swojego ulubionego rapera – MGK i kliknęła "PLAY". Muzk ten był jej dobrym przyjacielem. Patrząc na ten krążek nie mogła uwierzyć, że zna go osobiście. To było naprawdę cudowne uczucie wiedzieć, że jest się kimś ważnym dla swojego idola. Pamiętała jak 3 lata wcześniej była na jego koncercie w jakimś klubie, stała w drugim rzędzie, bawiła się jak nigdy. Kiedy Colson rzucał się ze sceny w tłum, niefortunnie upadł na Iv, przez co ta złamała rękę. Poczucie winy kazało mu odwiedzić ją w szpitalu i tak zaczęła się ich znajomość.
Słuchając muzyki i skacząc jak dziecko udała się do łazienki. Spojrzała w lustro i pomyślała, że tysiące ludzi chciałoby by być na jej miejscu. Coś było na rzeczy między nią, a Kylem Simmonsem, znała osobiście Kelly’ego, mieszkała w pięknym domu w Los Angeles, miała studia, o dorywczą pracę też nie było trudno, no i przede wszystkim miała kochającą mamę, za którą oddałaby to wszystko.
Wzięła prysznic, ubrała się w zwiewną sukienkę o kolorze koralowego pomarańczu, zrobiła delikatny makijaż i zeszła do kuchni. Wstawiła wodę na kawę i usiadła na blacie. Pomyślała, że wypadałoby zadzwonić do mamy. Zaczęła poszukiwania telefonu. Przez te emocje nie dokońca pamiętała jak i kiedy znalazła się w łóżku, a co dopiero, gdzie rzuciła torebkę. Przeczesała wszystkie pomieszczenia w całym domu, dopiero w łazience, w koszu na pranie znalazła swoją torbę, a w niej telefon.
Zbiegła z powrotem do kuchni, zalała proszek i w oczekiwaniu na zaparzenie się napoju przeglądała telefon. Miała 5 wiadomości, więc zaczęła je odczytywać.


U mnie wszystko w jak najlepszym porządku, tylko głowa tak strasznie boli... ;-)
(chyba tak, Twoja przyjaciółka wydaje się być bardzo nierozważna)
Dan


Iwona uśmiechnęła się na widok pierwszej wiadomości.


To był bardzo miły wieczór.
Chciałbym Cię jeszcze zobaczyć.
Kyle


Poczuła znowu jak jej wnętrzności wywracają się w brzuchu o 360 stopni, a włoski na karku się jeżą. Przygryzła wargę i pomyślała, że czuje się jak dziewczynka, która umiera ze szczęścia kiedy jej chłopak powie do niej „Cześć.” przy kolegach, albo chociaż się do niej uśmiechnie.


MUSIMY SIĘ SPOTKAĆ.
POTRZEBUJĘ TWOJEJ RADY.
Al


Przeczytała SMSa od Alice i od razu do niej zadzwoniła.
- Wreszcie jakiś znak życia! - odebrała po pierwszym sygnale.
- Byłam... zajęta – odpowiedziała Iv i uśmiechnęła się sama do siebie.
- Dobra, nie ważne. Jesteś w domu?
- Tak – rzekła Iwona z zawahaniem. - A co?
- Będę za 15 minut, błagam powiedz, że jesteś sama.
- Tak, tak – odpowiedziała dziewczyna. - Przylecisz odrzutowcem? Mam rozkładać pas startowy na dachu?
- Nie żartuj. Jesteśmy w okolicy. Kończę, pa!
- My? - zapytała zdziwiona, ale Al zdąrzyła się rozłączyć.
Iwo posłodziła i dodała mleka do kawy cały czas zastanawiając się o co chodzi Alice. Upiła łyk parującego napoju i dokończyła odczytywać wiadomości.


Żyjesz?
Dan


Odpisała Danielowi „Tak :P.” i wysłała.


Będziemy z Adamem wieczorem.
Jeżeli zrobiłaś jakąś imprezę, to posprzątaj ;-)
Mama


Wystukała na klawiaturze „OK. :)” i posłała mamie odpowiedź.
Wzięła kubek oraz telefon i poszła do salonu. Zasiadła na kanapie i włączyła telewizor. Pobiegła do pokoju, żeby wyłączyć muzykę, po czym znów usadowiła się przed odbiornikiem.
Nie mogła się doczekać przyjazdu Liz. Popijała kawę i za każdym razem, gdy słyszała dźwięk silnika spoglądała przez okno.
Kiedy wreszcie usłyszała pukanie od razu poderwała się na równe nogi i pobiegła do drzwi.
- Cześć! - krzyknął Dan.
- Heeej – odpowiedziała zdezorientowana Iwona i pomachała wolno przybyszom. - Wchodźcie. Lizzy, do salonu, OK?
- Tak – odrzekła blondynka zdecydowanie.
- Dowiem się o co w ogóle chodzi? - zapytała Iwo przyjaciółkę.
- Chwila – uspokoiła ją dziewczyna.- Dan. Na kanapę.
- Ale...
- Już – zarządziła i zaczęła grzebać w torebce.
Niebieskooki ze spuszczoną głową wykonał zalecenie kuzynki. Znów wyglądał jak mały chłopczyk, któremu ktoś przebił balon.
- Masz – Alice rzuciła chłopakowi 2 paczki żelków. - Czuj się jak u siebie – powiedziała i ruszyła na górę po schodach.
- Gdzieś tam leży pilot – uśmiechnęła się Iv. - Na kanale 76 leci Disney Chanel, jak coś – wystawiła język, po czym ruszyła za Al.
- Haha – udawał urażonego, ale skorzystał z propozycji.
Dziewczyny weszły do pokoju i usiadły na łóżku. Iwona patrzyła wyczekująco na blondynkę.
- Więęęęc? - ponagliła.
- Wczoraj... - zaczęła blondynka. - Pamiętasz jak mówiłam wczoraj, że muszę być świeża, pachnąca i tak dalej?
- Taak – odpowiedziała tonem domagających się więcej.
- No. Miałam na myśli, że muszę się ogarnąć na spotkanie.
Iwo spojrzała na nią wzorkiem mówiącym „No co ty nie powiesz?”.
- Z Mattem – wydukała i zaczęła bawić się palcami.
- No co ty?! - wkykrzyczała.
- Tak.
- Z tym Mattym?
- Tak.
- Z Mattym Ciepłą Kluchą?
- Tak!
Iwona zaczęła się głośno śmiać. Próbowała coś powiedzieć, ale nie mogła złapać oddechu. Liz zrobiła się cała czerwona, wzięła poduszkę i zaczęła nią bić Iwo, która zasłaniała się rękoma, ale od siły ciosów i tak spadła z łóżka. Podniosła się z podłogi i zaczęła uciekać dalej się śmiejąc.
- Zabiję cię! - krzyczała za nią Liz.
- Co się dzieję? - wydukał zdziwiony Dan z buzią pełną żelków.
- Naprawdę Smith? Naprawdę – zapytała Al, kiedy wbiegła do pokoju i zastała kuzyna oglądającego kanał dla dzieci. - Pamiętasz jak mówiłam, że czasem nie wstydzę się przyznać, że jesteśmy rodziną? - założyła ręce na biodra. - Cofam te słowa.
- Oj... – gubił się niebieskooki. - Nie miałem jak przełączyć.
Iwona nie chciała pogrążać chłopaka i przysparzać mu więcej wstydu, więc siadła na fotelu, gdzie uprzednio rzuciła pilot i uśmiechnęła się do Lizzy.
- Dobra dziewczyny – rzucił Daniel, podniósł się i otrzepał spodnie. - Mam ochotę na normalne śniadanie, jedziemy.
- OK! - pomysł spotkał się z entuzjazmem obu dziewczyn.
Iv pobiegła do pokoju, wrzuciła do czarnej torebki portfel, telefon i kilka innych rzeczy, zabrała skórzaną kurtkę i zbiegła do przyjaciół.
- W drogę! - zarządziła i uśmiechnęła się.

czwartek, 13 lutego 2014

Rozdział 5

     - Więęęc? – zagadnęła Iwona.
Siedzieli w samochodzie od 20 minut jadąc w wybrane przez Kyle’a miejsce.
- Więęęc– odpowiedział chłopak naśladując swoją towarzyszkę i z uśmiechem zerknął w jej stronę – nic ci nie powiem. Musisz to przełknąć.
Dziewczyna nie odpowiedziała, wystawiła jednak język w i zwróciła wzrok w innym kierunku, co spowodowało śmiech brązowookiego. Iwo zignorowała go, sama powstrzymując się od uśmiechu.
Jechali przez kolejne pół godziny. Nie odzywali się do siebie nawet słowem, jedynymi dźwiękami były te silnika oraz muzyka w radiu. Kilka razy Kyle szczerzył zęby do Iv, lecz ta nadal udawała obrażoną.
- No dobra, jesteśmy – przerwał ciszę chłopak i zatrzymał pojazd.
- Gdzie ty mnie wywiozłeś? – zapytała Iwona wysiadając, jej oczom ukazał się wielki napis Hollywood.
- Wybacz mi, jeżeli to dla ciebie przereklamowane, ale nie jestem stąd i nie wiem co by ci się podobało – wypowiedział te słowa na jednym wdechu i spojrzał na swoje buty.
- Naprawdę jest mi miło. Nie lubię restauracji, takie miejsca są idealne – stanęła przed swoim towarzyszem i oparła się o samochód. – A jak wyciągniesz z bagażnika kosz pełen jedzenia, to jestem cała twoja – mrugnęła.
- Tak się składa, że chyba coś się znajdzie – odpowiedział i ruszył w stronę bagażnika.
- Taaaak! – wykrzyknęła i klasnęła w dłonie.
Brązowooki przygotował kanapki, sałatkę i placek jagodowy. Zaopatrzył się nawet w koc, który rozłożył na trawie.
Siedzieli i zajadali się kanapkami.
- Mój boże, gdybym wiedział ile potrafisz zjeść – Kyle wytarł usta wierzchem dłoni – to przygotowałbym więcej jedzenia.
- Przepraszam, ale to ty zabroniłeś mi jeść! – odpowiedziała w obronie z pełnymi ustami jedzenia.
- Masz rację, wsuwaj.
Kiedy zjedli już wszystko położyli się i oglądali księżyc oraz panoramę Los Angeles.
- Piękne miasto – zachwycał się chłopak.
- Tak, wygląda niesamowicie – przytaknęła Iwo. – Kiedy pierwszy raz byłam w tym miejscu, zaparło mi dech w piersiach. Nocą jest naprawdę pięknie.
- Cieszę się, że chciałaś się ze mną spotkać – zmienił temat Kyle.
- A czemu miałabym nie chcieć?
- Nie wiem – wzruszył ramionami. – Poznaliśmy się wczoraj. Sama rozumiesz.
- Doszłam do wniosku, że jesteś zbyt uroczy żeby się nie zgodzić – wyszczerzyła zęby Iv.
- Miło mi to słyszeć, mówię całkiem serio – odgarnął jej kosmyk włosów z twarzy. – Mmm… masz ochotę na piwo?
- Pewnie!
- To zaraz wrócę.
Kyle znów udał się do samochodu, z którego wyjął lodówkę turystyczną. Taszcząc ją wyglądał tak komicznie, że doprowadził  Iwonę niemal do płaczu ze śmiechu.
- Bardzo mi miło – uśmiechnął się i otarł ręką czoło i usiadł obok Iwo.
- To musiało być naprawdę bardzo wyczerpujące – poklepała go w plecy.
- Oj ciii, ostatnio mało ćwiczę – wystawił język.
- Och, rozumiem. Ciężko jest być gwiazdą w dzisiejszych czasach – udała współczucie.
- No właśnie, wreszcie ktoś mnie rozumie! – wykrzyknął i wydął usta.
- Zawsze do usług.
Chłopak otworzył 2 butelki, jedną podał Iv, drugą wziął dla siebie.
- No to  za nasze spotkanie – Kyle kiwnął butelką w jej stronę i puścił oko.
Sączyli napój i rozmawiali przez kolejną godzinę. Bardzo dobrze im się gadało. Tyle ich łączyło, że dziewczyna aż nie mogła uwierzyć. Zawsze chciała, żeby jej facet nie tylko wyglądał, ale i żeby nadawał się do normalnych dyskusji. Brązowooki naprawę ją oczarował, był zabawny i inteligentny, a do tego niezłe było z niego ciacho.
Zrobiło się chłodno, a Iwo nie było zbyt ciepło w tych szortach, więc postanowili się zbierać. Poskładali koc, resztki jedzenia oraz butelki, wrzucili wszystko do bagażnika, po czym sami zapakowali się do samochodu.
- Jest taaak wcześnie – rzucił chłopak spoglądając na zegarek, który wskazywał 21:19.
- Racja, szkoda iść do domu – przytaknęła Iv.
- Kino! – Kyle wytrzeszczył oczy. – Jedźmy do kina!
- To jest niegłupi pomysł – mruknęła.
- Powiedz jak mam jechać, bo ja nietutejszy – mrugnął.
Dziewczyna pokierowała go do swojego ulubionego kina. Uwielbiała tamten klimat. Budynek nie był duży i miał 2 sale plus korytarz z kasami. Mimo niedużych rozmiarów, cieszyło się ogromną popularnością i ludzie zawsze tam wracali.
- Wybierz jakiś film – wskazał na plakaty i spojrzał na Iwonę brązowooki.
- Hmmm – zastanawiała się i oglądała reklamy. – Dallas Buyers Club albo Thor: Mroczny Świat, pozostawiam wybór tobie – uśmiechnęła się.
- Thor! Tak, chodźmy na Thora!
Kyle kupił bilety i ogromny popcorn dla Iwo. Dziwił się jak tyle jedzenia mieściło się w takim małym ciele. Weszli na salę i zajęli miejsca, podczas reklam zjadła połowę swojej przekąski, co doprowadziło chłopaka do śmiechu.
Oglądali film z ogromnym zaciekawieniem. Razem się śmiali, Iv płakała na każdej wzruszającej scenie, a w pewnym momencie Simmons też prawie uronił łzę. Pod koniec projekcji, kiedy zdjęli okulary 3D i chłopak zobaczył rozmazaną i pociągającą nosem jego piękną towarzyszkę zaczął się tak śmiać, że inni ludzie spoglądali na niego, jak na psychopatę.
- Przestań! – krzyknęła i uderzyła go w ramię. – Nie moja wina, że jestem taka wrażliwa.
- Masz rację – wykrztusił z siebie, lecz nadal się śmiał.
- Dobra, już! – znów podniosła głos. – Twoje zachowanie jest mocno niefajne! – mówiła głosem z manierą i oparła jedną ręką o biodro, a drugą machała mu przed twarzą
- Wybacz – udał skruchę i spojrzał na nią oczami zagubionego szczeniaka.
- Niech ci będzie – odgarnęła włosy i ruszyła w stronę drzwi.
Wsiedli do samochodu. Iwona włączyła muzykę i zaczęła śpiewać piosenkę Zedd i Hayley Williams – Stay The Night.
- Nie mówiłaś, że umiesz śpiewać – rzucił Kyle.
- Bo nie mam nadzwyczajnego głosu, a poza tym nie lubię się chwalić – opowiedziała Iv. – Wiesz o czym mówię – mrugnęła.
- Twój głos jest piękny! – zachwycał się dalej brązowooki. – Zaufaj super gwieździe i celebrycie.
- Jak chcesz – machnęła ręką. – Zawieziesz mnie do domu? Padam z nóg.
- Nie ma problemu – uśmiechnął się.
Jechali przez jakieś 20 minut. Rozmawiali o głupotach. Simmons opowiadał bezsensowne żarty, które doprowadzały jego towarzyszkę do płaczu.
Zatrzymali się pod domem Iwony, chłopak wybiegł z auta, żeby otworzyć jej drzwi i pomóc wysiąść. Ta chciała rzucić jakąś uwagę, bo zawsze tak reagowała w niecodziennych sytuacjach, lecz tym razem trzymała język za zębami. Oparła się o auto i patrzyła w jego oczy.
- Bardzo miło spędziłem dzisiejszy wieczór – powiedział.
- Ja również – uśmiechnęła się uroczo. – Naprawdę świetnie się bawiłam.
Kyle zbliżał się powoli do twarzy Iv, jakby czekając na jakiś znak. Złożył na jej ustach delikatny pocałunek, lecz ona nawet nie drgnęła. Uśmiechnął się do niej słabo akceptując odmowę i już miał ruszać w stronę drzwi kierowcy, kiedy Iwo niemal się na niego rzuciła i wpiła w jego wargi, wplotła swoje palce w jego włosy i łapczywie go całowała. Chłopak był zaskoczony, ale odpowiadał na te czułości, przycisnął ją bliżej do siebie obejmując w pasie. Ich usta były złączone, a języki oplatały się nawzajem przez blisko 2 minuty.
- Dobranoc – oderwała się wreszcie od chłopaka Iwona dysząc.
- Dobranoc – odpowiedział i wyszczerzył zęby Simmons.
Dziewczyna odeszła w stronę budynku, odwróciła się raz, żeby pomachać Kyle’owi na pożegnanie. Trzęsącą się dłonią trafiła kluczem w zamek i otworzyła dom. Weszła do środka i zatrzasnęła drzwi. Osunęła się na podłogę, schowała głowę między kolanami i zaczęła się uśmiechać sama do siebie.

wtorek, 11 lutego 2014

Cześć!

Naprawdę jest mi bardzo miło, że tak pozytywnie reagujecie na to opowiadanie. Zdecydowanie jestem zmotywowana do dalszej pracy.
Kolejny rozdział pojawi się najprawdopodobniej w czwartek, bo mam urwanie głowy. Kompletnie nie mam kiedy usiąść i coś napisać. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie!
Chętnie odpowiem na wszystkie pytania :)
Pozdrawiam xx!

niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział 4

- Iwo – Alice trzęsła nią za ramiona – obudź się, no!
Dziewczyna zaczęła w odpowiedzi wydawać dziwne dźwięki i obróciła się w drugą stronę. Nie uśmiechało jej się wychodzić z otulającej jej ciepłej pościeli. Sięgnęła po telefon, żeby sprawdzić godzinę. 14:07.
- Cholera jasna! – poderwała się z łóżka, złapała za głowę z grymasem bólu na twarzy i spojrzała na przyjaciółkę. –Moja mama na pewno odchodzi od zmysłów, a Adam pewnie każe jej mnie wydziedziczyć.
- O, wreszcie postanowiłaś wstać – rzekła Liz. – Powtórzę: twoja mama wie, że tu jesteś, a do tego masz dwadzieściatrzy lata, więc wyluzuj.
- Nie chcę po prostu, żeby się niepotrzebnie martwiła.
- Miałabyś sto nieodebranych połączeń, gdyby się martwiła, nie mam racji? Swoją drogą, pomyśl wreszcie o wyprowadzce, usamodzielnij się. Mówiłam ci, że możesz zamieszkać u mnie.
- A ja nie raz mówiłam ci, że nie możemy być współlokatorkami – uśmiechnęła się Iv. – Muszę się uczyć, to mój ostatni rok. Sama rozumiesz. Pomyślimy później
- Dobra – fuknęła Lizzy. – Więc, pani ekonomistko, jakieś śniadanie?
- Głupie pytanie. Co mamy?
- Nie wiem, sprawdzimy.
Dziewczyny udały się do kuchni, humory zdecydowanie im dopisywały. Śmiejąc się głośno wpadły do pomieszczenia, gdzie spotkały Dana w dresach i czarnym T-shircie. Ze skupieniem na twarzy stał przy kuchence i coś mieszał.
- No, już myślałem, że Alice cię nie dobudzi – chłopak podniósł wzrok na Iwo. – Próbowałem zrobić naleśniki – kiwnął głową w stronę miksera z ciastopodobną masą oraz brudnego blatu – niestety, jak widać, moje zdolności kucharskie ograniczają się do jajecznicy.
- Dziękujemy – rzuciła Iv. – Nie przejmuj się. Ważne, że włożyłeś w to całe swoje serce – pocieszała Daniela, klepiąc go po plecach. – To ty kończ pichcić, a my rozłożymy talerze – zarządziła i spojrzała na Al.
Po przygotowaniu stołu, wszyscy siedli do stołu.
- Dobre! – zachwycała się Liz. – Ale i tak sprzątasz ten syf w kuchni sam.
- Dobra, już przestań – uśmiechnął się Smith.
- Ale ona ma rację, robisz przepyszną jajecznicę – dodała Iwona.
Skończyli jeść, pozmywali, doprowadzili dom do ogólnego porządku po wczorajszej imprezie i padli na kanapę.
- To co? Szukamy jakiegoś filmu? – zapytała Alice.
- Nieee – ziewnęła Iwo. – Musze się zbierać. Odwieziesz mnie?
- Pewnie – odparła przyjaciółka.
- To mnie też od razu podrzucisz, kuzyneczko? – Dan zamrugał oczami z uroczym uśmiechem na twarzy.
- A mam inne wyjście?
To pytanie spotkało się tylko z kolejnym anielskim uśmiechem chłopaka.
- Macie 4 minuty, z zegarkiem w ręku – zapowiedziała Al i poszła szukać kluczy.
Pozostała dwójka również wyszła z salonu, żeby zebrać swoje rzeczy.
Iv weszła do „swojego” pokoju, zebrała swoje ubrania i udała się do łazienki. Wzięła szybki prysznic, umyła zęby, założyła na siebie wczorajsze ciuchy i zrobiła delikatny makijaż. Wrzuciła koszulkę i spodenki, w których spała do prania, po czym posłała łóżko. Chwyciła swoją torebkę i kurtkę, schowała telefon do kieszeni i ruszyła w stronę drzwi.
- Masz inną strefę czasową, czy jak? – zapytał Dan Iwo szczerząc zęby, kiedy ta wyszła na zewnątrz.
- Przywykniesz – rzuciła Liz do swojego kuzyna. – Na nią zawsze trzeba czekać.
- Ale powiedzcie mi, że nie warto – odgryzła się Iv i wystawiła do nich język. – A tak serio, to przepraszam. Musiałam wziąć prysznic, bo cała się kleiłam. Mam nadzieję, że mi wybaczycie.
- Ok, ale siedzisz z tyłu – powiedział Daniel. – Za karę.
- Dobra, nie ma sprawy – odrzekła dziewczyna.
- Dobra pakujcie tyłki do auta, bo za dwie godziny muszę być świeża i pachnąca – zarządziła Alice.
Iwo spojrzała na nią pytająco, ale ona tylko pokręciła głową i mrugnęła.
Al znów prowadziła pojazd z zawrotną prędkością. Podjechała pod dom Iwony, ta pożegnała się z Danielem i przyjaciółką i ruszyła w stronę posesji.
- Jestem! – krzyknęła, kiedy wkroczyła do środka.
Iv ściągnęła buty i udała się do góry, po drodze zaglądając do kuchni oraz salonu. Nie zastała jednak nikogo. Wdrapała się po schodach i weszła do swojego pokoju. Pierwsze, co postanowiła zrobić, to koniecznie się przebrać. Wybrała z garderoby bluzkę na długi rękaw i krótkie spodenki jeansowe. Zdjęła z siebie kurtkę i rzuciła ją na łóżko. W łazience pozbyła się reszty ciuchów, a ich miejsce natychmiast zajęły świeże. Wrzuciła do kosza na pranie spocone rzeczy i weszła z powrotem do pokoju.
Podnosząc kurtkę, którą chciała powiesić na wieszaku, zauważyła leżącą na łóżku karteczkę, która najpewniej wypadła z kieszeni. Z ciekawością ją otworzyła, a jej oczom ukazał się liścik.


Mam nadzieję, że reszta wieczoru upłynęła Ci miło. To mój numer: 6981118884. Czekam na jakiś znak życia od Ciebie.

Kyle


Iwo mimowolnie się uśmiechnęła i odłożyła kartkę na biurko.
Zeszła do kuchni, w celu zaparzenia sobie kawy. Koniec końców na ból głowy najlepsza według niej była porządna dawka kofeiny. Wstawiła wodę, wsypała do kubka 3 łyżeczki proszku i włączyła radio.
Dziwnym zbiegiem okoliczności, stacja akurat puszczała piosenkę „Pompeii”. Dziewczyna od razu pomyślała o Kyle’u. Stała i śpiewała z uśmiechem na ustach, dopóki woda się nie zagotowała. Cały czas zadawała sobie pytanie, jak mogła nie skojarzyć nazwy Bastille. Zalała kawę i wyłączyła odbiornik. Wzięła kubek parującego napoju i ruszyła do salonu. Położyła się na kanapie i włączyła telewizor.
Po trwającym kilka minut szukaniu jakiegoś ciekawego programu, poddała się i wybrała serial paradokumentalny. Wyjęła z kieszeni telefon i zaczęła przeglądać twittera oraz tumblra. Przypomniała sobie nagle o liściku z numerem telefonu Kyle’a, więc pobiegła po niego do pokoju i wróciła na kanapę. Patrzyła chwilę na kartkę i zastanawiała się, czy się odezwać. Doszła do wniosku, że naprawdę świetnie im się rozmawiało, więc czemu nie?


Cześć.
Reszta wieczoru upłynęła mi równie miło.
Mam nadzieję, że wyszalałeś wczoraj się jak nigdy J.
Iwona


Wystukała na telefonie wiadomość i wysłała ją po kolejnej chwili wahania. Odłożyła telefon na stolik. Ułożyła się wygodnie i zaczęła oglądać włączony wcześniej program.
Leżąc tak stwierdziła, że bawiła się w te urodziny naprawdę świetnie. Mimo tego, że nie spędziła ich tańcząc. Gdyby ktoś ją zapytał, to pewnie odpowiedziałaby, że była to jedna z jej lepszych imprez urodzinowych, w życiu
Skupiła się znowu na serialu, który tak ją znudził, że zasnęła.
Dziewczyna obudziła się po jakimś czasie i sprawdziła godzinę na swoim telefonie. 17:19. Miała 2 nieodebrane połączenia i 2 wiadomości. Dzwoniła do niej mama, więc od razu do niej oddzwoniła.
- Miło, że postanowiłaś dać jakiś znać życia -  odezwała się mama Iwony po drugiej stronie linii.
- Przepraszam – powiedziała Iv. – Gdzie jesteś?
- Jesteśmy u siostry Adama, będziemy jutro po południu.
- To baw się dobrze i nie przynieś mi wstydu – odpowiedziała dziewczyna.
- Postaram się. Pa – pożegnała się mama.
- Do zobaczenia – odrzekła.
Zakończyła połączenie i otworzyła pierwszą wiadomość.


W takim towarzystwie nie da się źle bawić.
Masz ochotę się spotkać?
Kyle


Wystukała tylko „Pewnie.” i wysłała odpowiedź. Otworzyła drugą wiadomość.


Cześć, cześć.
Co tam?
Dan

Hej!
U mnie świetnie, a co u Ciebie?
(powinnam zabić moją przyjaciółkę za rozdawanie mojego numeru, nie sądzisz?)
Iwona


Kliknęła „wyślij” i sięgnęła po kubek. Zrobiła łyk, ale wypluła napój.
Zimna kawa, najgorsze co może być, pomyślała.
Wstała i zaniosła szklankę do kuchni, wylała niej zawartość do zlewu i schowała do zmywarki.
Usłyszała dzwonek swojego telefonu i szybko pobiegła do salonu.
- Słucham? – zdążyła zaakceptować połączenie.
- Hej – usłyszała głos Kyle’a. – Co z naszym spotkaniem?
- Zależy co proponujesz – uśmiechnęła się Iv.
- Postaram się coś wymyślić, tylko masz nic nie jeść!
- Ocho, ledwo się poznaliśmy, a ten już się rządzi – zażartowała.
- Taki ze mnie zaborczy typ – starał się mówić niskim, poważnym głosem, ale roześmiał się. – Dobra, ile czasu ci potrzeba?
- Hmm. Myślę, że godzina mi wystarczy – rzekła, po krótkiej chwili zastanowienia.
- W takim razie masz 35 minut i ani minuty dłużej – zarządził. – Do zobaczenia! – pożegnał się z entuzjazmem, nie dając dojść dziewczynie do słowa.
Iwona sprawdziła godzinę 17:32. Właśnie dotarło do niej, że idzie na, no właśnie, na co? To była randka? Nie ważne. Tak czy owak, szła na spotkanie z facetem, którego nie znała właściwie wcale. Nie było chyba dziwnym, że się stresowała. Postanowiła jednak o tym nie myśleć.
Szybko udała się do swojego pokoju. Wyjęła z szafy zwiewną białą bluzkę na długi rękaw, z kwiatowym wzorem z przodu i prześwitującymi plecami oraz czarne spodnie. Z szuflady wybrała czystą bieliznę. Zabrała wszystko i udała się do łazienki.
Wzięła błyskawiczny prysznic, umyła też włosy. Najszybciej jak się dało wysuszyła włosy, które spięła w wysoki kucyk, ubrała się i zrobiła makijaż. Stwierdziła, że trochę pudru i, kredka do oczu i tusz do rzęs w zupełności wystarczą. Była gotowa, obejrzała się jeszcze raz w lustrze i stwierdziła, że wszystko gra. Ponownie spojrzała na zegarek, który wskazywał 18:03. Rzadko zdarzało jej się wyrabiać na czas, więc zadowolił ją ten widok.
Spakowała portfel, telefon oraz inne najpotrzebniejsze rzeczy do torebki i zeszła na dół. Położyła torbę na szafce w korytarzu i założyła czarne, zabudowane koturny. Weszła do kuchni po klucze od domu, przy okazji nalała sobie wody. Usiadła na blacie i zaczęła pić. Po chwili usłyszała pukanie.
- Otwarte – krzyknęła z nadzieją, że osoba za drzwiami ją usłyszy.
- To wchodzę! – usłyszała równe głośny, męski wrzask.
- Jestem w kuchni! Drugie wejście po prawej! – poinformowała Iwo przybysza.
- Rozumiem, że gotowa? – zadał pytanie Kyle, gdy zobaczył Iwonę.
- Owszem – uśmiechnęła się.
- To w drogę – machnął ręką.
Iv zeskoczyła z blatu i ruszyli ku drzwiom. Wzięła torebkę, po czym wyszła za chłopakiem i zamknęła drzwi.
- Dokąd jedziemy? – zapytała dziewczyna.
Kyle zatrzasnął usta niewidzialnym kluczem, który wyrzucił za siebie.
- No nie, następny – wymamrotała.