środa, 26 lutego 2014

Rozdział 7

Jechali do kawiarni. Dan prowadził, więc dziewczyny pozostawiły mu wybór miejsca i spokojnie czekały aż dojadą. Iwona miała dosyć  irytujących dźwięków dobiegających z radia oraz ciszy panującej w samochodzie. Wyjęła telefon z kieszeni, ale nie miała żadnych nowych wiadomości, więc schowała go do torebki.
Wyglądało na to, że jedynie Iv czuje się dziwnie, bo nikt się nie odzywał. Zrezygnowana zagłębiła się w fotelu i podziwiała widoki przez okno.
      Jesteśmy! - rzekł Daniel po kilku minutach i zgasił silnik.
      Nareszcie, umieram z głodu – rzuciła Iwo.
Wyszli z auta i ruszyli w stronę kafejki. Lokal był dosyć  mały, ale przytulny. Umiejscowiony na obrzeżach, z dala od głośnego centrum miasta. W środku panował cudowny klimat. Wystrój utrzymany był w stylu rodem z lat osiemdziesiątych. Było tam tak intymnie, jakby każdy był stałym klientem od lat, żadnych „intruzów”.
      Mały Smith! – wykrzyknęła starsza kobieta zza lady i uśmiechnęła się serdecznie.
      Dzień dobry, pani Green – przywitał się chłopak i kiwnął głową.
      Siadajcie, siadajcie! - wskazała pani Green na stoły. - Zaraz do was podejdę.
Dan wybrał stolik w samym rogu sali.
      Wybierajcie – rzucił i zaczął przeglądać menu. - Wszystko jest przepyszne.
Dziewczyny również rozpoczęły oglądanie kart dań. Po kilku minutach kobieta podeszła do nich.
      Mogę spisać zamówienia? - zapytała z tym samym uśmiechem na ustach.
      Poproszę jajka z bekonem – zaczął Smith – hmm, podwójną porcję, czarną kawę i jabłecznik.
      Ja wezmę naleśniki z czekoladą i kawę latte – powiedziała Iwona.
      Eee, a ja poproszę sałatkę z kurczakiem i bagietki serowe i herbatę zieloną – uśmiechnęła się Liz.
      Dobrze – wymamrotała siwowłosa skrobiąc nazwy dań w notesie. - Zamówienia będą gotowe do 30 minut.
      Mały Smith, ha? - zagadnęła Alice. - Kto to?
      Długa i bardzo wstydliwa historia.
      Och Danny, Danny – wystawiła mu język blondynka. – Biedna kobieta. Szkoda mi jej jeżeli to jakaś twoja była niania i musiała słuchać twoich lamentów i jęków „Gdzie jest moja mama?! Ja chcę do mamy!” - zaczęła się śmiać i go przedrzeźniać.
      A ty Al? Przerzucasz się na zieleninę? – rzuciła Iwo widząc trochę zmieszanego Dana.
      Trzeba trzymać linię, no nie?
      Tak – uśmiechnęła się przebiegle. – Tylko mam nadzieję, że nie zaczniesz się odchudzać dla swojego nowego chłopaka. Uwielbia cię taką, jaką jesteś.
      O nie! - zaczerwieniła się Liz widząc zaciekawienie w oczach swojego kuzyna. - To. Było. Okropne. - syknęła.
      Uczę się od mistrzów – Iv puściła do przyjaciółki oko. - Pamiętaj, że cię kocham.
      Ok, ok, nieważne – machnęła ręką. - Idzie jedzonko!
      Taak! – Daniel od razu się wyprostował, a jego twarz rozpromieniła.
Zaczęli pałaszować. Iwona przyznała w myślach Danowi rację, jedzenie było wyborne. Była pewna, że to nie ostatni raz kiedy tu siedziała. Uwielbiała takie miejsca. Nie było tam ani wrzeszczących małolatów, ani głośno i długo rozmawiających przez telefon biznesmenów, którzy zakłócali spokój.
- Mm, pyszności! - powiedział niezrozumiale z pełnymi ustami niebieskooki.
Alice zaczęła kiwać głową z aprobatą.
      Danny, co jak co, ale gdzie można dobrze zjeść, to ty wiesz  – rzekła dziewczyna przełykając kolejne kęsy swojej zieleniny.
      Widzisz, nawet trawę mają świetną – mrugnął do swojej kuzynki.
Jedli przez kilka minut w ciszy i spokoju. Po prostu delektowali się pysznym śniadaniem. W tej chwili Iv nie czuła się niezręcznie. Cieszyła się swoimi naleśnikami w dobrym towarzystwie, słowa były zbędne.
      Czy wszystko wam smakuje? Donieść coś? - do ich stolika podeszła pani Green.
      Jest wyśmienite, jak zawsze – uśmiechnął się uroczo Daniel.
      Tak, wszystko jest genialne – zawtórowała mu Iv. - Poproszę jeszcze ciasto, specjalność lokalu – również posłała kobiecie uprzejmy uśmiech.
      Już się robi! - rzuciła i odeszła.
      Mm, kochani – Al podniosła wzrok znad telefonu. - Muszę uciekać, jestem umówiona.
      Ok, podwieźć cię gdzieś? - zapytał Smith.
      Nie, ale dziękuję – odpowiedziała. - Smacznego. Pa!
Iwo patrzyła jak blondynka wybiega z entuzjazmem z kawiarni. Machając im wsiadła do jakiegoś samochodu.
      Ciekawe gdzie poleciała – Dan wiódł wzrokiem za odjeżdżającą kuzynką.
      Chyba wiem – powiedziała wyrwana z zamyślenia Iwona.
Smith patrzył na nią wyczekująco, ale nie doczekał się odpowiedzi. Dziewczyna nie wiedziała, czy Lizzy chciałaby, żeby jej kuzyn wiedział o wszystkim, poza tym sama nie do końca wiedziała jak to wygląda. Domyślała się, ale wolała poczekać na resztę wyjaśnień od swojej przyjaciółki.
Specjalnością lokalu okazał się sernik, który tak smakował Iv, że delektowała się nim przez blisko 15 minut. Dokończyli jeść, podziękowali i wyszli.
      Jedziemy jeszcze gdzieś? - zaproponował niebieskooki. - Mam wolny dzień, miałem go spędzić z Alice, ale ona się zmyła. W domu nikogo nie ma i… Sama rozumiesz.
      W sumie to nie mam żadnych planów, więc czemu nie? – uśmiechnęła się.
      To gdzie jedziemy?
      Hmm – zaczęła się zastanawiać Iwo. - Zależy. Chcesz pozwiedzać, połazić, czy posiedzieć.
      Wiesz, nie mam nic zaplanowanego.
      Dobra, to możemy po prostu się powłóczyć, potem zobaczymy – wzruszyła ramionami.
      Ok – Dan obdarzył ją swoim najpiękniejszym uśmiechem.
Wsiedli do auta i ruszyli przed siebie. Zaczęli się zastanawiać gdzie spędzą dzień. Padło wiele miejsc, ale przy każdym było jakieś „ale”.
- Wiem! – wykrzyknął Smith.
- Wow, może wreszcie jakiś dobry pomysł – powiedziała zrezygnowana.
- Kręgle!
- O! Genialnyh pomysł, naprawdę! – Iv klasnęła w ręce. – Znam nawet kręgielnie, gdzie jest mały tłok.
- Jeszcze lepiej – rzekł niebieskooki.
Dojechali na miejsce. 2 razy zabłądzili, ale żadne się nie zdenerwowało, oboje się z tego śmiali.
Ludzi rzeczywiście było tam niewiele. Wystrój, jak to na kręgielni. Kilka torów, czerwone kanapy i małe stoliki.
Właściciel był przyjacielem ojca Iwony, często go widywała. Przychodził na grilla, obiady, czy inne spotkania rodzinne. On i jej tata byli bardzo blisko.
Pan Caroll był prawie sześćdziesięcioletnim wdowcem, jego żona umarła 15 lat wcześniej. Miał jednego syna, który mieszkał w Nowym Yorku, dlatego rzadko się z nim widywał.
- Dzień dobry, Iwo – przywitał się mężczyzna z entuzjazmem i przytulił dziewczynę. – Twój nowy chłopak?
- Dzień dobry – uśmiechnął się nieśmiało Dan.
- No chłopcze, pamiętaj, że to ja zostałem wyznaczony przez ojca tej oto pięknej młodej damy – pan Caroll wskazał na Iv – do skopania tyłka każdego kto ośmieli się ją skrzywdzić.
- To właściwie tylko mój kolega, więc bez obaw – wyjaśniła sytuację umierająca ze wstydu dziewczyna.
- Miło pana poznać, nazywam się Daniel Smith – przedstawił się i podał mężczyźnie rękę.
- Mi również, możesz mi mówić Sam – ujął dłoń chłopaka.
Iwona jeszcze przez chwilę rozmawiała z właścicielem. Pytała jak mu się żyje i zaprosiła go na grilla.
Po krótkiej pogawędce ona i niebieskooki wzięli buty do gry i ruszyli w stronę jednego z torów.
- Bardzo miły facet – zagadnął Dan.
- Tak.
Zaczęli grać. Iwonie szło świetnie, mimo że bardzo długo nie miała do czynienia z kręglami. Smith z kolei nie dawał rady. Biegał jak pokraka, z czego dziewczyna po cichu się śmiała, jednak wyglądał tak uroczo, że nie miała serca z niego szydzić. Bawili się cudownie dużo rozmawiali, Iv polubiła go jeszcze bardziej, jeżeli to w ogóle możliwe. Zamówili pizzę i colę, usiedli przy stole i zaczęli wsuwać.
- Właściwie – Daniel przełknął kęs – czemu „Iwona”? To nietutejsze imię.
- Mój tata był z Ukrainy i uparł się na to imię, a mama się zgodziła.
- Był z Ukrainy? – powtórzył.
- Tak, umarł kilka miesięcy temu – uśmiechnęła się smutno.
- Przykro mi.
- Daję radę, ale nie chcę o tym rozmawiać.
Jedli przez chwilę w ciszy.
- Podoba mi się – powiedział. – Iwona – powtórzył sobie jeszcze kilka razy. – Naprawdę ładne.
- Taa – wystawiła język.
- A skąd jest twoja mama?
- Stąd.
- A nazwisko masz po mamie czy tacie?
- Po tacie – odpowiedziała. – Dimitrova.
- Ślicznie brzmi w twoich ustach – mrugnął do niej.
- Zasypujesz mnie pytaniami, to teraz ty opowiedz coś o sobie – wyszczerzyła zęby, poprawiła się na fotelu i czekała.
- Hmm, nazywam się Dan Smith, mam jakieś 186cm wzrostu, wielkie stopy, kocham słodycze – oczy mu się zaświeciły – o tak, za słodycze oddałbym życie. Jestem z Anglii, tak jak moi rodzice. To chyba tyle.
- Na razie wystarczy – wystawiła język.
Dokończyli jeść. Pochłonęli całą pizzę, mimo że chyba żadne z nich nie było głodne. Po posiłku wrócili do gry.
- Taaaak! – wykrzyknęła dziewczyna, kiedy wygrała ostatnią kolejkę.
- Patrzcie na mistrza! – niebieskooki również krzyknął i wskazywał na nią rękoma, podbiegł do niej, wziął ją na ręce i zaczął się kręcić w kółko.
Iwo  bardzo się śmiała
Oddali buty, po długiej kłótni, Dan zapłacił.
- Wiszę ci jakieś piwo – powiedziała Iwona, kiedy już byli w samochodzie.
- Nie przesadzaj – rzucił chłopak.
- Po prostu nie lubię gdy ktoś za mnie płaci.
- Co w tym złego? – zdziwił się Dan. Poświęciłaś mi prawie cały dzień, przynajmniej tyle mogłem zrobić.
- Po pierwsze, nie ma w tym nic złego, tylko nie lubię się czuć od kogoś zależna, a po drugie, gdybym nie chciała z tobą spędzać czasu, to bym odmówiła – szturchnęła go w żebra.
- Ok, ok – uśmiechnął się.
- Ale jestem zmęczona – ziewnęła Iwo.
- Już cię wiozę do domu. Nie zasypiaj – klepnął ją lekko w udo.
- Nie zasnę, obiecuję.
- Tylko mi przypomnij drogę, bo nie chcemy znowu zabłądzić.
Dan odwiózł ją do domu, tak jak obiecał. Przytulili się na pożegnanie. Chłopak podziękował jej jeszcze raz, że poświęciła mu tyle czasu i odjechał. Iv ruszyła w stronę posesji, już miała złapać za klamkę, kiedy drzwi same się otworzyły.
- Co to za chłopak? – powitała ją sucho mama.
- Ciebie też miło widzieć – uśmiechnęła się ironicznie.
- Zostawiam cię na 2 dni samą w domu,  a tu jakiś obcy facet odwozi cię do domu.
- Tak, czuję się świetnie, dzięki, że pytasz. Urodziny też minęły mi cudownie. A co u ciebie? – nadal mówiąc sarkastycznie weszła do środka i rozebrała się. – To był kuzyn Alice. Jest bardzo w porządku. Byliśmy na kręglach. Zaprosiłam pana Carolla na piątkowego grilla, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko.
Zdenerwowana poszła do swojego pokoju i trzasnęła drzwiami. Włączyła muzykę i położyła się na łóżku. Wyjęła z torebki telefon i uśmiechnęła się na widok wiadomości od Kyle’a.


Cześć!
Mam nadzieję, że nie masz na jutro żadnych planów.
Kyle



Masz szczęście, planów na jutro brak J._
Iwo


Wystukała odpowiedź i ruszyła do łazienki.
Zmyła makijaż i, po całym dniu dosyć intensywnego ruchu, przynajmniej jak na nią, wzięła szybki prysznic. Wróciła do pokoju i wyjęła z szafy luźne szorty i T-shirt z logiem zespołu The Neighbourhood. Założyła na siebie wybrane ubrania, po czym zabrała się za sprzątanie.
Zanim zdążyła się zorientować było po 20, ale stwierdziła, że było warto zmarnować blisko 4 godziny na porządki. Pokój i łazienka wręcz lśniły, wszystko było estetycznie poukładane, nawet w szafach. Pozostało tylko odczekać kolejne 2 tygodnie do następnych „gruntownych porządków”.
Położyła się na łóżku i sprawdziła telefon. Kolejny SMS od Kyle’a.


To bądź gotowa o 17:00, tylko się nie spóźnij!
Kyle



Odpisała tylko „OK :P” i włączyła telewizor.
Prawie przysypiała, kiedy usłyszała pukanie do drzwi, więc krzyknęła „Proszę!”.
- Hej, mogę? – zapytała mama.
- Tak, wchodź – odpowiedziała i podciągnęła się na łóżku.
- Przepraszam, że tak do ciebie wyskoczyłam – uśmiechnęła się słabo.
- Nie ma za co, naprawdę – widząc swoją mamę z tym wyrazem twarzy Iwo po prostu nie potrafiła się na nią gniewać. – Coś się stało?
- Chyba pokłóciłam się z Adamem – mruknęła.
- Przykro mi – łzy cisnęły jej się do oczu za każdym razem, gdy kobieta, którą kochała najbardziej na świecie była smutna. – Wszystko wam się poukłada. Naprawdę, nie przejmuj się – przytuliła swoją mamę na pocieszenie. – Poza tym, kłótnie są normalne w związkach, tak? Dużo ludzi twierdzi, że są oznaką namiętności.
- Masz rację – zaśmiała się. – Tak czy owak, na dole czeka na ciebie jakiś przystojny młodzieniec – szturchnęła Iv w ramię. – Kolejny, którego nigdy nie widziałam.
- O nie! – dziewczyna aż podskoczyła. – Jak ja wyglądam.
- Jak naturalna piękność. Leć do niego, bo już trochę tam stoi.
Iwona szybko pobiegła do drzwi.
- Nie mogłem się doczekać, żeby cię zobaczyć – Kyle ją objął. – Wyglądasz pięknie – wyszeptał do ucha.
- Dziękuję – zarumieniła się.
- Nie ma za co, ja tylko mówię prawdę – mrugnął.
- Ze względu na to, że wyglądam niekorzystnie, możemy iść po prostu na tyły domu – uśmiechnęła się.
Rozmawiali przez dłuższy czas, brązowooki skradł Iwo kilka pocałunków. Dziewczyna czuła się wspaniale. Położyła się na kolanach Kyle’a i zasnęła, nawet nie wiedziała kiedy.
Chłopak wziął śpiącą Iwonę na ręce i wszedł do domu. Jej mama powiedziała mu, gdzie ma ją zanieść.
Położył ją na łóżku, przykrył kołdrą i oglądał przez kilka minut jak spała z błogim wyrazem twarzy. Uśmiechnął się, dał jej całusa w czoło, po czym zbiegł po schodach na dół, pożegnał się z mamą Iwo i odjechał do domu.

______________________________________________________________________________

Przepraszam, że tak rzadko dodaję rozdziały, ale uwierzcie, że nie mam kiedy.
Mam nadzieję, że mi wybaczycie. 
Pozdrawiam xx




6 komentarzy:

  1. Kopnę Cię za taką małą ilość Kyle'a, bo ta dwójka to słodziaki, ale coś tak czuję, że i Dan ma jakieś intencje co do Iwo c: . Ale to tylko moje podejrzenia.
    Pisz dalej xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kyle jeszcze się będzie pojawiał, spokojnie :D
      Postaram się jak najwięcej xo

      Usuń
  2. Bardzo fajne opowiadanie! Pisz dalej. Już się nie mogę doczekać 8 roz. :D Jak zwykle będę pewnie 5 razy dziennie sprawdzała, ale warto :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zawsze rozdział wyśmienity :3. Tylko za krótki, pisz dłuuużej, bo ja tu sobie czytam, wkręcam się w akcję a tu koniec :c. Nie mogę się doczekać 8 rozdziału!!! Biedny Dan zarywa do Iv, a tu jego kumpel już ją wyrwał ;P Biedak się załamie xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję bardzo!
    Obiecuję, że postaram się pisać jak najdłużej xx

    OdpowiedzUsuń